Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałbrzyszanie mają już dosyć kampanii wyborczej

Sylwia Królikowska
Oskarżanie się nawzajem, podejrzenia o spiskowanie - tym dziś zajmują się politycy. Wałbrzych znów jest na językach

Kampania wyborcza w Wałbrzychu ledwo się oficjalnie zaczęła, a już afera goni aferę, zaś wokół nich tworzą się teorie spiskowe. Wałbrzyszanie są coraz bardziej zniesmaczeni. Tym bardziej że o Wałbrzychu znów mówi się źle. - Miała być czysta i merytoryczna kampania, a politycy serwują nam wzajemne obrzucanie się błotem. Ludzie naprawdę już mają tego dosyć - mówi nam pan Karol, emeryt z Wałbrzycha. - I nie chodzi o to, żeby przyzwalać na łamanie prawa, ale by nie szukać na siłę afer tylko po to, żeby się pokazać.

Jeszcze w tym tygodniu Sąd Okręgowy w Świdnicy zajmie się doniesieniem komitetu wyborczego Romana Szełemeja, kandydata na fotel prezydenta Wałbrzycha. Chce ukarania kontr-kandydata - Mirosława Lubińskiego za, jak twierdzi, kłamstwa w liście otwartym do premiera Donalda Tuska. Lubiński wysłał go po tym, jak na jaw wyszły sfałszowane podpisy na kartach z poparciem Szełemeja. Komisja wyborcza ma zastrzeżenia w sumie do 111 podpisów. Wymyślone zostały numery PESEL i nazwiska. Sprawę zgłosiła Prokuraturze Rejonowej w Wałbrzychu.

Również Lubiński domaga się od śledczych, by sprawdziła sprawę "lewych wyborców" na listach. Ta sama prokuratura musi jeszcze przyjrzeć się temu, skąd Lubiński wziął te karty - kopie pokazał dziennikarzom na konferencji prasowej. Wyjaśnienia tego wątku domaga się komitet Szełemeja, który twierdzi, że Lubiński m.in. naruszył ustawę o ochronie danych osobowych.

Natychmiast, przy okazji afery ze sfałszowanymi listami, narodziło się kilka teorii spiskowych. Jedna z nich mówi, że lewe listy podrzucił do sztabu Szełemeja... Mirosław Lubiński - tak miał tłumaczyć 16-letni Michał, który zbierał podpisy, a niektóre media zacytowały wypowiedź nastolatka. Dziś chłopak twierdzi, że nic takiego nie mówił. Zarzeka się, że nie ma nic wspólnego z fałszowaniem nazwisk. - Na pewno ktoś je podrzucił, nie wiem kto - mówi. Był już z mamą w prokuraturze i złożył wyjaśnienia.

Artur Wylandowski ze sztabu Szełemeja, spytany, czy wierzy, że kontrkandydat mógł podrzucić karty, nie zaprzecza, ale unika konkretnej odpowiedzi. - Chcemy, żeby sprawę wyjaśniła prokuratura - mówi.

Sam Lubiński mówi wprost, że to bzdura. - Właściwie nie ma czego komentować. Ręce opadają - podsumowuje.

Pracy śledczym dostarcza również Prawo i Sprawiedliwość. Posłanka Anna Zalewska zarzuca, że Szełemej i Patryk Wild zbyt wcześnie rozpoczęli kampanię i było to niezgodne z ordynacją. Również kandydat PiS na prezydenta Wałbrzycha zgłosił policji, że ktoś się pod niego podszywa i wydzwania do ludzi. Autorami obrzydliwej prowokacji mieli być członkowie... SLD.

To z biura tej partii dzwoniono do pewnej wałbrzyszanki, która o fakcie doniosła kandydatowi PiS. Stwierdziła, że roz-mówca przedstawił się jako Kamil Zieliński, a właśnie tak nazywa się kandydat PiS na prezydenta. Policja w Wałbrzychu od razu zajęła się sprawą, ale równie szybko będzie mogła ją zakończyć. - Owszem, do tej pani mógł dzwonić Kamil, bo taka osoba pracuje w naszym biurze, ale ma inne nazwisko - mówi Robert Ławski, szef powiatowego SLD w Wałbrzychu. Wyjaśnia, że są w trakcie przeprowadzania badań sondażowych i stąd telefony do mieszkańców. Również w tym tygodniu mieszkańcy Wałbrzycha mogą odbierać takie telefony. - I to również nie będzie prowokacja - podsumowuje Ławski.

Afera pękła jak bańka mydlana. Ale kandydat PiS miał swoje "10 minut" - spotkanie z dziennikarzami przed siedzibą policji i informacje w mediach.
Okazuje się, że wybory w Wałbrzychu nie mogą się odbyć bez zaangażowania policji, prokuratury i sądu. Co więcej, państwowe instytucje stają się "wsparciem" w kampanii.

- Nie dziwię się, że ludzie mają już tego dosyć. Dlatego prowadzę merytoryczną kampanię - mówi Patryk Wild, kandydat na prezydenta z komitetu Nowoczesny Wałbrzych. Jego sztab, na razie, nie angażował policji, prokuratury czy sądu w kampanię. - Podczas poprzednich wyborów zgłaszałem doniesienia dotyczące kupowania głosów. Ale to przestępstwo, które powinno być ścigane - dodaje Wild. - Jeżeli ktoś zgłasza wydumane zdarzenie, to po prostu chce w ten sposób uciec przed merytoryczną kampanią.

Podobnego zdania są inni politycy w Wałbrzychu. - Jeżeli kandydaci nie zrozumieją, że ludzie nie chcą już oglądać w telewizji Wałbrzycha w kontekście jakichś sztucznie rozdmuchanych afer, to mocno się na tym przejadą - mówi nam jeden z wałbrzyskich polityków. Jego zdaniem, skutek takich zachowań bez wątpienia będzie jeden - katastrofalnie niska frekwencja.

- Stanie się chyba cud, jeżeli przekroczy 20 procent - mówi nam ten polityk.

W poprzednich wyborach w drugiej turze zagłosowało niewiele ponad 28 procent wyborców. A o Wałbrzychu mówiło się bardzo dużo i bardzo źle. Całą Polskę obiegły informacje, że mieszkańcy za wino i worek cebuli głosują na konkrentych kandydatów. Drugą turę unieważniono. Kilka dni później Piotr Kruczkowski, prezydent Wałbrzycha, zrezygnował z fotela.

Mamy dość!

Irena Pilarczyk - Wałbrzych
Cała ta kampania zaczyna być brzydka. Nie podoba mi się, że zamiast używać rzeczowych argumentów, kandydaci biją się po prostu o stołki i wyciągają przy tym różne brudy. Tak źle zaczęło być z nadejściem rządów Piotra Kruczkowskiego. Wezmę udział w wyborach, ale nie bardzo wierzę, że coś się w mieście zmieni.

Piotr Piątkowski - Wałbrzych
W Wałbrzychu jest teraz bardzo źle. Ciężko o pracę. To smutne, że jeszcze słyszy się o jakichś kombinacjach przy wyborach. Jednak jestem optymistą i wierzę, że będzie lepiej. Pójdę na pewno głosować, bo trzeba decydować o swoim losie. W mieście potrzebna jest dyscyplina i konkretni ludzie u władzy, którzy zrobią tu porządek.

Wałbrzych chce spokoju
Mocno zawiedli się mieszkańcy Wałbrzycha, którzy liczyli, że ta kampania będzie inna niż ubiegłoroczna. Kolejny raz politycy prześcigają się w oskarżeniach, obrzucaniu błotem i dostarczają pracy prokuraturze i policji. Oczywiście, zgadzam się: łamanie prawa trzeba napiętnować, a winnych ukarać. Ale sugerowanie za każdym razem spisków i prowokacji kontrkandydatów wzbudza już śmiech. Szanowni politycy! Mieszkańcy nie są idiotami, którzy uwierzą w kolejny wciskany im kit. Chcą za to uwierzyć, że są szanse na zmiany w mieście, czuć, że żyje im się lepiej, a przynajmniej nie gorzej, i przestać wstydzić się za Wałbrzych. Tworzenie kolejnych teorii spiskowych i obrzucanie się błotem pokazuje im tylko, że najbliższe wybory nic nie zmienią.

Jeżeli mieszkańcy mają iść głosować 7 sierpnia, to politycy muszą przestać robić szopkę, ale sprawić, żeby ludzie uwierzyli, że rzeczywiście Wałbrzych jest dla nich ważny. Na razie mamy powtórkę z rozrywki...

O fotel prezydenta Wałbrzycha powalczy czterech kandydatów.
Z dziewięciu, o których mó-wiło się jeszcze kilka tygodni temu, zostali: Roman Szełe-mej, który wystartuje z własnego komitetu i jest popierany przez PO; Mirosław Lubiński, który również ma swój komitet, ale popiera go SLD. W wyborach wystartuje także Patryk Wild z Nowoczesnego Wałbrzycha i Kamil Zieliński z PiS - najmłodszy z kandydatów. Odpadł Dariusz Lenda, który miał być kandydatem SLD - nie został przyjęty przez krajowy zarząd. Skrytykował za to Grzegorza Napieralskiego, szefa SLD. W efekcie usunięto go z partii.

Wykruszyli się ci, którzy wcześniej zadeklarowali udział. Ze startu zrezygnowała Bogusława Czupryn, nie przekazując nikomu poparcia. Andrzej Zibrow również uznał, że nie będzie się ubiegał o fotel prezydenta, ale popiera Szełemeja. Wieńczysław Kłos z Unii Pracy dla Wałbrzycha poparcie oddał Mirosławowi Lubińskiemu, a Marek Ratusznik z PJN - Romanowi Szełemejowi.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto