Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieści Ślązaka

KRZYSZTOF DROP
"Listy stamtąd" Józefa Grzesika zostały napisane w Niemczech, jednak po polsku i w Polsce były wydane w polskiej i niemieckiej wersji językowej. Mają więc niejako podwójne znaczenie.

"Listy stamtąd" Józefa Grzesika zostały napisane w Niemczech, jednak po polsku i w Polsce były wydane w polskiej i niemieckiej wersji językowej. Mają więc niejako podwójne znaczenie. Autor wyjaśnia, że dla kogoś, kto czyta polską wersję, będą to listy z Niemiec, a dla tego, kto czyta niemiecką wersję, będą to listy z Polski. Są to wspomnienia starszego człowieka, raport z jego trudnego, naznaczonego przymusową emigracją, życia. To refleksje, przemyślenia i podsumowania najważniejszych wydarzeń z życia autora.

Grzesik nie napisał tej książki ani dla pieniędzy, ani dla sławy. Listy są pierwszą książką, pierwszą próbą literacką w jego życiu. Wprawdzie mają pewne braki, ale nadrabiane są emocjami i szczerością wyznań. Książka zawiera również znakomite wprowadzenie prof. Joachima Glenska, który jest młodszy od autora Listów i też pochodzi z Tarnowa Opolskiego.

Książka ma formę listów do czytelnika i stanowi rodzaj autobiografii przeplatanej barwnymi dowcipami i anegdotami oraz elementami śląskiej gwary, które uatrakcyjniają książkę.

Autor jako człowiek pogranicza mówi w jednym z wywiadów, że ma podwójne obywatelstwo: polskie i niemieckie, i w związku z tym jedną podwójną ojczyznę. Podobnie jak autor, także inne osoby opisywane w pierwszych rozdziałach książki posługują się dwoma językami. Nabożeństwa w Tarnowie Opolskim, w których autor niegdyś uczestniczył będąc ministrantem, były odprawiane po polsku i po niemiecku. Natomiast w tarnowskich szkołach nauczyciele prowadzili swoje zajęcia tylko w języku niemieckim.

Grzesik w osiemnastym roku życia został wcielony do Kriegsmarine i pływał na pancerniku, niszczycielu, w łodzi podwodnej. Tylko dzięki zbiegowi okoliczności nie udał się w rejs bojowy na pokładzie niszczyciela "Z 36", który wypłynął z Kłajpedy do Turku i to uratowało mu życie. Niszczyciel trafił na minę morską i cała załoga zginęła. Po różnych perypetiach znalazł się w niewoli alianckiej. Potem wrócił do Polski, zrobił maturę i ukończył prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Karierę zawodową rozpoczął w 1951 r. i został aplikantem sądowym, a następnie otrzymał stanowisko sędziego Sądu Wojewódzkiego w Opolu.

Autor przyznaje, że rzadko się zdarza, aby Ślązak, który nie należał do partii - tak jak on - zrobił karierę zawodową. Jednak po 26 latach pracy w sądownictwie jego kariera zawodowa zakończyła się. ,Listy stamtąd" są więc również jakąś próbą dokonania rozrachunku z PRL-owską przeszłością.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto