Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Generał ujawnił tajemnice Książa i obalił mity związane z zamkiem (ZDJĘCIA)

Artur Szałkowski
Wizyta emerytowanego generała Marka Olbrychta w zamku Książ. Pod koniec lat 70. przy użyciu materiałów wybuchowych likwidował istniejące na terenie obiektu pozostałości z okresu II wojny światowej
Wizyta emerytowanego generała Marka Olbrychta w zamku Książ. Pod koniec lat 70. przy użyciu materiałów wybuchowych likwidował istniejące na terenie obiektu pozostałości z okresu II wojny światowej Dariusz Gdesz
Generał ujawnił tajemnice Książa i obalił mity związane z zamkiem. Tutaj nie budowano kwatery Adolfa Hitlera.

Generał ujawnił tajemnice Książa i obalił mity związane z zamkiem. W czwartek (30 marca) gościł w zamku Książ generał brygady w stanie spoczynku Marek Olbrycht, dla którego wizyta w największej atrakcji turystycznej Wałbrzycha była swego rodzaju podróżą sentymentalną. Na przełomie lat 1975/1976 był podchorążym Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Inżynieryjnych we Wrocławiu i wiele razy przyjeżdżał do zamku Książ. Likwidował tutaj budowle i konstrukcje z okresu II wojny światowej, używając do tego celu materiałów wybuchowych. Była to forma tzw. prac na rzecz gospodarki narodowej, które wykonywali wówczas żołnierze. Natomiast dla studentów uczelni wojskowych dodatkowo praktyki oraz możliwość przygotowania pracy dyplomowej.

Byliśmy jedyną ekipą dziennikarską, która towarzyszyła generałowi w trakcie wizyty w Książu. Pobyt na zamku rozpoczął od wizyty w podziemiach z okresu II wojny światowej, do których prowadzi wejście z poziomu Tarasu Flory. To jedno z miejsc, w którym generał Olbrycht w latach 70. używał materiałów wybuchowych do usunięcia warstwy żelbetu o grubości około 50 cm. Chodziło o powiększenie szybu windy. Miał być przygotowany na potrzeby przyszłego hotelu, który w zamku planowało utworzyć Sudeckie Zjednoczenie Rolniczo-Przemysłowe, będące od 1974 r. gospodarzem Książa.

– Z tego co nam powiedziano wynikało, że Niemcy zbudowali ten szyb, by windą transportować amunicję do dział przeciwlotniczych, które miały być na wieżach zamku. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo konstrukcja wież nie była na tyle stabilna, by można było w nich montować działa – mówi gen. Marek Olbrycht. – Pracownicy zamku zbudowali wewnątrz szybu windowego 40-metrowe, drewniane rusztowanie i zajmowali się wywożeniem gruzu. Ciężką pracę wykonywali także żołnierze służby zasadniczej, którzy nawiercali otwory w żelbetonowych ścianach szybu windy. Ja pod nadzorem oficera wkładałem później ładunki wybuchowe do otworów i odpalałem. Eksplozja kruszyła beton, a pręty zbrojeniowe były następnie cięte palnikiem acetylenowym.

Po każdym odpaleniu ładunku pojawiał się problem związany z przewietrzaniem szybu windy. Plastyczne materiały wybuchowe używane do kruszenia betonu, po każdej eksplozji wydzielały toksyczne substancje. Stanowiły one zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia przebywających wewnątrz osób. Problem udało się rozwiązać umieszczając na zwieńczeniu rusztowania szlauch z wodą, która zraszała wnętrze szybu i spłukiwała powybuchowe paprochy na jego dno. Prowizoryczny prysznic stanowił także zabezpieczenie prac spawalniczych przy wycinaniu prętów zbrojeniowych. Zdarzało się bowiem, że kawałki roztopionego metalu spadając na deski rusztowania powodowały ich zapłon.

– W trakcie odwiertów prowadzonych w szybie żołnierze nie natrafili na jakiekolwiek puste przestrzenie, które wskazywałyby na istnienie np. jakichś korytarzy, czy pomieszczeń przylegających do szybu – wyjaśnia gen. Marek Olbrycht. – Z prac prowadzonych przez nas w szybie windy pamiętam również, że po wielu eksplozjach w jej wnętrzu, drewniane rusztowanie uległo w końcu zawaleniu.

Kolejne prace z użyciem materiałów wybuchowych prowadzono w budynku bramnym Książa, czyli dawnej zamkowej bibliotece. Posadzki w pomieszczeniach na parterze budynku zostały wylane grubą warstwą betonu. Z informacji, które docierały do żołnierzy wynikało, że beton miał być podstawą dla ciężkich karabinów maszynowych. Informacja wydaje się mało prawdopodobna. Z okien w najniższej kondygnacji budynku bramnego można prowadzić skuteczny ostrzał jedynie miejsca, gdzie obecnie są schody prowadzące do zamkowego amfiteatru.

Do żołnierzy docierały także informacje od pracowników zamku o tym, że betonowa posadzka może kryć wejście do podziemi Książa. Ciekawostką jest to, że informacje o rzekomym tunelu, który miał łączyć budynek dawnej zamkowej biblioteki z podziemiami pojawiają się także w dokumentach wałbrzyskich urzędników z 1946 r. O jego istnieniu mieli się dowiedzieć od niemieckiego bibliotekarza.

– Ostatnimi pracami, które wykonywałem w Książu z użyciem materiałów wybuchowych, była likwidacja żelbetonowych bunkrów typu Tobruk, które stały w parku przed zamkiem oraz prawdopodobnie wartowni. Wykonana była z cegieł i stała w pobliżu miejsca, gdzie obecnie jest zbiornik wodny z fontanną. Gospodarze zamku chcieli likwidacji tych obiektów, bo przypominały o mrocznych czasach wojny – mówi gen. Marek Olbrycht. – Załogę bunkra typu Tobruk stanowiło dwóch żołnierzy. Obiekty z Książa różniły się od innych bunkrów tego typu tym, że miały dodatkowo żelbetonową dobudówkę przy wejściu. Bunkry i schron wysadzałem różnymi metodami, np. umieszczając ładunki w wywierconych otworach, ale także kładąc ładunek wewnątrz obiektu bezpośrednio na posadzce. Przed odpaleniem ładunku każdy obiekt obkładaliśmy gumowymi pasami transmisyjnymi, które stosuje się w kopalniach. Wewnątrz miały metalową siatkę, co zapobiegało ich rozerwaniu i rozrzuceniu odłamków po okolicy.

Byliśmy z generałem w dwóch miejscach, gdzie stały bunkry. Pozostałości jednego są obecnie dokładnie przykryte ziemią. Natomiast ślady drugiego wyłaniają się z ziemi. Widać solidne kawały betonu oraz sterczące pręty zbrojeniowe. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że gospodarze zamku otrzymali już ofertę od osób zainteresowanych odkopaniem i wyeksponowaniem pozostałości bunkra. Sprawa jest rozpatrywana.
W trakcie wizyty w zamku Książ generał Marek Olbrycht miał także okazję zobaczenia IV i V kondygnacji obiektu, które nie są udostępniane turystom. Oba piętra zdewastowane w czasie wojny oraz po jej zakończeniu wciąż straszą wyglądem. Oglądając je generał stwierdził, że tak właśnie wyglądał cały zamek w połowie lat 70. Wszędzie były pozrywane posadzki, porozbijane okna. Pomieszczenia w obiekcie były popalone, na jednym z pięter stał fortepian i wszędzie walały się pozostałości mebli, które w przeszłości stanowiły elementy wystroju zamkowych komnat.

– Nie wiem w jakim celu Niemcy prowadzili przebudowę zamku Książ, ale na pewno nie przystosowywano go na potrzeby sztabu Wehrmachtu, czy kwatery Adolfa Hitlera. Budowa wszystkich jego kwater prowadzona była równolegle z budową całego systemu zabezpieczeń wokół nich, tak było np. w Wilczym Szańcu – tłumaczy gen. Marek Olbrycht. – W Książu nie natrafiliśmy na żaden ślad systemu zabezpieczeń, bo trudno za taki uznać cztery niewielkie żelbetonowe bunkry. Wokół zamku nie natrafiliśmy na miny, a pola minowe stanowiły istotnych element zabezpieczeń kwater Hitlera. Należy też zwrócić uwagę na położenie zamku Książ. Leży jak na dłoni i stanowi doskonały cel dla artylerii. Jestem przekonany, że Hitler nie kierowałby się do kwatery na Dolnym Śląsku, do którego coraz szybciej zbliżała się Armia Czerwona.

Dlatego nie można wykluczyć, że przebudowa zamku Książ, czy budowa kompleksu Riese w Górach Sowich, które prowadziła paramilitarna Organizacja Todt były po prostu przykrywką dla jednej z największych malwersacji finansowych, których dokonano w III Rzeszy.
ARTYKUŁ ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W PANORAMIE WAŁBRZYSKIEJ 3 KWIETNIA 2017 ROKU

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto