Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS Zagłębie Wałbrzych: Historia zobowiązuje

Mariusz Wiśniewski
Kibice i zespół po awansie. Pierwszy, mały krok w kierunku odbudowy legendy Zagłębia
Kibice i zespół po awansie. Pierwszy, mały krok w kierunku odbudowy legendy Zagłębia Fot. Archiwum Zagłębia Wałbrzych
Siódmy listopada 2010 roku. Stadion, a właściwie boisko z namiastką trybun przy ulicy Dąbrowskiego w Wałbrzychu. Na boisko wychodzą dwa zespoły. Goście to Victoria Tuszyn. Gospodarze - miejscowe Zagłębie. Za kilka chwil rozpocznie się spotkanie 13. kolejki w grupie pierwszej wałbrzyskiej klasy A. Cofnijmy się w czasie 39 lat.

Puchary na Dolnym Śląsku
Piętnasty października 1971 roku. Wałbrzych, na boisko również wychodzi zespół miejscowego Zagłębia. Tyle, że rywalem jest czechosłowacki Union Teplice (dzisiejszy FK Teplice), a stawką - druga runda Pucharu UEFA. Wydarzenie historyczne dla całego Dolnego Śląska, bowiem po raz pierwszy zespół z naszego regionu gra w europejskich pucharach. Na finiszu sezonu 1970/71 lepsi od Zagłębia byli tylko Górnik Zabrze (mistrz Polski) i Legia Warszawa. Śląsk Wrocław grał wówczas w drugiej lidze, a o Zagłębiu Lubin nie słyszeli nawet fani piłki nożnej w Lubinie. Nie można zapomnieć o Górniku Wałbrzych, ale on tułał się po regionalnych ligach.

Przygoda Zagłębia z Pucharem UEFA kryje w sobie wiele ciekawych historii. Jedną z nich jest fakt, iż wałbrzyszanie, losując Union Teplice, trafili na najbliższego z możliwych rywali. Nawet gdyby mieli się zmierzyć z Legią, która grała w Pucharze UEFA, musieliby pokonać dłuższą trasę na mecz rewanżowy.

Najpierw oba zespoły zmierzyły się w Wałbrzychu, ale spotkanie rozegrane na Stadionie Tysiąclecia nie wzbudziło wielkiego zainteresowania. Trudno bowiem uznać sześć tysięcy kibiców za wielkie tłumy. Zagłębie po golu Antoniego Galasa w 39 minucie wygrało 1:0. W bramce zespołu z Wałbrzycha stał legendarny Marian Szeja, w ataku rywali straszył Józef Kwiatkowski, a z ławki rezerwowych poczynaniom kolegów przyglądał się młody Tadeusz Pawłowski.

Rewanż w Teplicach przyniósł znacznie więcej emocji. Przez ponad godzinę na boisku działo się niewiele i żadna z drużyn nie zdobyła gola, ale gdy już zaczęto strzelać, to na całego. Najpierw do siatki trafił Kwiatkowski, ale pięć minut później ponownie był remis. Minęło 180 sekund i po trafieniu Zbigniewa Augus-tyniaka znów prowadziło Zagłębie. Ale na tym nie koniec strzelania. Kolejne dwie minuty i w Teplicach znowu był remis (2:2). Ponad sześć tysięcy fanów Unionu celebrowało zdobycie gola, kiedy piłka trafiła do Kwiatkowskiego i goście objęli prowadzenie po raz trzeci. Więcej goli już nie padło i Zagłębie ostatecznie wygrało 3:2.

W Teplicach swój zespół wspomagało około 100 kibiców z Wałbrzycha. Dzisiaj to nie jest nic niezwykłego, ale w czasach kiedy wyjazdy poza granice kraju były mocno utrudniane, był to nie lada wyczyn.

Błąd legendy
W drugiej rundzie rywalem zespołu z Dolnego Śląska był UTA Arad z Rumunii i wydawało się, że jest to przeciwnik w zasięgu Zagłębia.

Początek był obiecujący, bo po pierwszej połowie i trafieniu niezawodnego Kwiatkowskiego było 1:0. Kiedy wydawało się, że taki wynik się utrzyma do końcowego gwizdka, w 86 min wałbrzyska obrona zaspała i zrobiło się 1:1. Blisko 15 tysięcy fanów mogło czuć niedosyt.

Na rewanż Zagłębie pojechało pociągiem. Podróż trwała prawie 24 godziny, ale jak przyznał po latach Szeja, nie miało to wpływu na postawę Zagłębia na boisku.

Gospodarze rzucili się do ataku i szybko zdobyli gola. Po przerwie obudziło się Zagłębie, w którego poczynania wiele ożywienia wniósł wprowadzony Pawłowski. To on doprowadził do remisu, a ponieważ więcej goli nie padło, doszło do dogrywki.

Może gdyby wałbrzyszanie zagrali trochę odważniej... Teraz to już tylko gdybanie. Faktem jest, że Zagłębie wyraźnie grało już na utrzymanie wyniku i czekało na rzuty karne. I w końcu nadeszła 115 minuta meczu. Takie strzały wcześniej Szeja bronił z zamkniętymi oczami, ale tym razem piłka jakimś cudem prześlizgnęła się po rękach bramkarza reprezentacji Polski i wpadła do siatki. Na odpowiedź było za mało czasu. Arad wygrał 2:1 i awansował dalej. Ciekawostką jest, że mimo niefortunnej interwencji Szeja po tym spotkaniu dostał powołanie do reprezentacji Polski prowadzonej przez niezapomnianego Kazimierza Górskiego.

Dla Zagłębia był to koniec pięknej przygody. Jak się okazało, jedynej przygody wałbrzyskiego klubu z europejskimi pucharami.

Zapaść i fuzja
Klub zaczął się staczać w dół piłkarskiej hierarchii w Polsce. W 1974 roku wałbrzyszanie spadli z ekstraklasy i więcej już do niej nie wrócili.

- Dwa razy Zagłębie było blisko awansu do pierwszej ligi, ale za pierwszym razem ubiegł nas Zawisza Bydgoszcz, a za drugim Bałtyk Gdynia. Prawda jest taka, że w klubie w tamtych czasach niektórym ludziom nie zależało na awansie. Grali w drugiej lidze i było to dla nich wygodne - komentują kibice w Wałbrzychu, znający realia końca lat 70. i początku 80.

W siłę urósł za to lokalny rywal - Górnik. Na tyle, że awansował do ekstraklasy. Będzie to miało duże znaczenie w późniejszych latach, kiedy będą się ważyły losy piłki nożnej w mieście.
Ale wróćmy do Zagłębia, dla którego, podobnie jak dla wielu innych klubów w Polsce, momentem zwrotnym w historii była transformacja polityczna zapoczątkowana w 1989 roku. Państwowe zakłady chylące się ku upadkowi przestały wspierać sport i wiele drużyn zaczęło mieć poważne problemy finansowe. Tak też się stało z Zagłębiem i Górnikiem.

Miasta nie było stać na wspieranie obu klubów, ale zapowiedziało, że jeżeli dojdzie do połączenia drużyn, pieniądze się znajdą. Tak powstał KP Wałbrzych, który swoje mecze rozgrywał na stadionie Zagłębia. W pierwszej jedenastce KP występowało dziewięciu zawodników Zagłębia i dwóch Górnika.
- Połączenie klubów w Wałbrzychu polegało na likwidacji trzecioligowego Górnika i przekazaniu całej sekcji drugoligowemu Zagłębiu - wspomina obecny prezes GKS Zagłębie Wałbrzych, Henryk Garncarz. - W zamian GKS zrezygnował z historycznej nazwy i do zarządu klubu dokoptowani zostali działacze Górnika - dodaje.

Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że fuzja została przeprowadzona w przerwie zimowej, w trakcie trwania rozgrywek. Jesienią w lidze grało Zagłębie Wałbrzych, a na wiosnę nowy klub KP Wałbrzych, bo taką formalnie uchwałę podjął w nadzwyczajnym trybie PZPN.

- Smaczku fuzji dodał fakt, że władze miejskie wycofały się z obietnic, którymi skusiły ówczesnych działaczy do pojednania. Mało tego, późniejszą swoją polityką doprowadziły do ruiny wałbrzyskie obiekty sportowe - zdradza Garncarz. - Wracając do fuzji, nastąpiła ona w okresie kiedy likwidowano wałbrzyskie Zagłębie Węglowe, tysiące ludzi straciło pracę i walka o chleb dla rodziny stała się dla nich najważniejsza. Sprawy sportu i animozje między kibicami zeszły na dalszy plan. Na mecze KP Wałbrzych przychodzili zarówno kibice Zagłębia, jak i Górnika, którzy błyskawicznie zaczęli się utożsamiać z tym klubem - wspomina.

Budowa od podstaw
W Wałbrzychu z piłką nożną było już tylko gorzej. Pieniądze na funkcjonowanie KP Wałbrzych się nie znalazły i klub wycofał się z rozgrywek. Później przyszedł czas na Górnik/Zagłębie Wałbrzych, kolejny twór, który okazał się nieporozumieniem. Aż w końcu z nazwy zginęło Zagłębie i pozostał sam Górnik, który co ciekawe, gra dzisiaj w drugiej lidze na obiektach swojego lokalnego rywala.

- W pierwszym okresie funkcjonowania KP Wałbrzych działacze postanowili zostać pionierami swoich czasów i przekształcili klub w Sportową Spółkę Akcyjną Górnik Wałbrzych. Projekt ten nie powiódł się i klub został doprowadzony do bankructwa. W tamtym okresie nie kibicowało mu już wielu fanów Zagłębia, dla których wprowadzenie nazwy Górnik, zmiana barw na biało-niebieskie oraz ułożenie z krzesełek biało-niebieskiego napisu Górnik na trybunach było nie do zaakceptowania - mówi prezes Garncarz.

W tym momencie Zagłębie przestało istnieć. Ale nie na długo. Wierni kibice zielono--czarnych postanowili wskrzesić swój ukochany klub. Dokładnie 6 kwietnia 2006 roku zostało zarejestrowane Stowarzyszenie GKS Zagłębie Wałbrzych. Od sezonu 2006/2007 w klasie terenowej juniorów zaczęła grać drużyna Zagłębia. Budowa drużyny seniorów oparta została na wychowankach klubu i zaczęła występy od klasy B. W sezonie 2009/10 Zagłębie wywalczyło awans do klasy A.

- Zakładając stowarzyszenie, chcieliśmy przypomnieć o pięknej historii naszego klubu mieszkańcom Wałbrzycha - mówi prezes Garncarz. - Po blisko 15 latach od fuzji spostrzegliśmy, że nasz klub jest w wałbrzyskich mediach traktowany jak jakaś sekcja Górnika, a nasze osiągnięcia sportowe przypisywane są Górnikowi! To było szokujące. Wysiłek naszych dziadków i ojców miał zostać przypisany klubowi, który nas zwalczał. Na to nie mogliśmy pozwolić. Szybko jednak okazało się, że mamy w sobie tyle zapału, żeby reaktywować nasz klub. Ten sezon wiąże się z obchodami 65-lecia założenia klubu i miło by było wywalczyć awans do klasy okręgowej. Wierzymy, że przed nami lepsze czasy - kończy Garncarz.

39 lat temu Zagłębie grało w Pucharze UEFA (dwie wygrane, remis i porażka)
Dzisiaj Zagłębie Wałbrzych zajmuje siódme miejsce w grupie I wałbrzyskiej klasy A

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto