Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GMO czyli grzebanie w genach

Marek Chorążewicz
archiwum
Sama nazwa GMO na wielu ludzi działa drażniąco. Mądrzy znawcy zagadnienia uśmiechają się pobłażliwie, a jeszcze inni zupełnie nie wiedzą, o co chodzi, ale ponieważ jest to grzebanie w genach, czyli poprawianie dzieła Bożego, są na "nie"!

GMO (ang. Genetically Modified Organisms) - organizmy modyfikowane genetycznie.

Problem pojawił się w już chwili, gdy Francis Crick i James Watson rozszyfrowali zasady funkcjonowania kodu genetycznego. Wtedy zrodziły się pierwsze myśli o wykorzystaniu tej wiedzy. Skoro wiemy jak odbywa się zapis i przekaz informacji w komórkach żywych, to znajdziemy metodę, aby naprawić to, co jest uszkodzone.

Hipokryzja ludzka wychodzi jednak u części osób w momencie, gdy myślący naukowiec pójdzie dalej i dostrzeże możliwość poprawienia tego, co naturalne, ale niezbyt doskonałe. Ortodoksyjnie nastawieni do świata wtedy wrzeszczą. - Co?! Dzieło boże chcesz poprawiać zarozumiały, mały człowieku? Ani się waż!

Tymczasem, niejedna z tych osób lub ktoś z jej rodziny już dziś korzysta z tych poprawek dzieła bożego... Myślę o leczonych insuliną. Oni nie protestują z tego powodu, że zarozumiali naukowcy posługując się sprytem i wiedzą przechytrzyli naturę. Wykorzystując dokładnie te same technologie produkują insulinę, bez używania ludzkich embrionów czy tkanek. Podczepili gen odpowiadający za produkcję ludzkiej insuliny innemu niż człowiek organizmowi, który posłusznie produkuje taką samą insulinę jak ludzka trzustka. Każdy, kto przyjmował tradycyjnie produkowane insuliny zwierzęce wie, że jest to niesamowita różnica w leczeniu.

W czym tkwi problem sporu?

Wśród naukowców jest wielu zwolenników i przeciwników GMO. Nie jest możliwe, aby jedni czy drudzy mieli jednocześnie rację. Nie sposób wszystkich naukowców przedstawić w takim artykule. Mój wybór jest subiektywny. Wymienię najbardziej aktywnych. Zwolennicy: prof. Andrzej Anioł (Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, IHAR), prof. Tomasz Twardowski (Wydział Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej) i prof. Piotr Węgleński (Instytut Genetyki i Biotechnologii, Uniwersytet Warszawski).

Przeciwnicy: prof. Ludwik Tomiałojć, ekolog, Uniwersytet Wrocławski, Komitet Ochrony Przyrody przy PAN; prof. Ewa Rembiałkowska, SGGW, Przewodnicząca Forum Rolnictwa Ekologicznego; prof. Katarzyna Lisowska biolog molekularny oraz prof. Tadeusz Żarski, specjalista od skażeń środowiska.

Po obu stronach sporu są utytułowani ludzie, znawcy problemu. Uważam, że żadna ze stron nie jest przesycona cynizmem, mimo że któraś strona przecież nie ma racji. Warto dyskutować merytorycznie, a nie tylko przesyłać przeciwnikom pobłażliwe uśmieszki. Historia nauki zna różne pomyłki w zakresie głoszonych jedynie tylko słusznych prawd, które takimi nie były. Nauka nie znosi ortodoksji.

Za czy przeciw GMO, to źle postawiony problem

Uważam, że duża liczba protestów przeciwko GMO, to wynik lęków podszytych niedostateczną wiedzą człowieka na ten temat. Prawda jest taka, że istnieją różne wyniki badań w tym zakresie. Najgorsze jest to, że jakość tych wyników we współczesnym skomercjalizowanym świecie zależy często od zleceniodawcy czy sponsora. I to jest największy problem, z którym ludzkość musi się zmierzyć! Nie tylko my, Polacy.

W innych dziedzinach życia badanych przez człowieka, rezultaty też bywają niekiedy zaskakująco rozbieżne i wtedy dąży się do ich wyjaśnienia. Dokładnie tak samo powinno być z GMO. Zaprzestanie badań wcale nie będzie oznaczało, że problem zniknie. Wręcz przeciwnie. Dobrowolnie pozbawimy się możliwości poznania szczegółów. Natomiast niewiedza jest autentycznym zagrożeniem dla człowieka. W nauce nie da się demokratycznie przegłosować, co jest prawdą a co nie. Zatem alternatywa, czy jesteś "za" czy "przeciw" GMO, jest pozbawiona sensu. Samo zjawisko genetycznych manipulacji jest już faktem, którego nie da się zmienić. Wielu naukowców wyraźnie mówi, że nie można nałożyć skutecznego klosza ochronnego nad Polską dla pyłków roślin modyfikowanych genetycznie, które są już uprawiane w świecie. Natomiast w Polsce też uprawia się te rośliny, tylko nielegalnie.

O co chodzi w tych gwałtownych protestach przeciwko GMO?

Gdy postaramy się o odrobinę obiektywizmu, to zobaczymy, że są to raczej protesty przeciwko głupocie lub działaniu w złej wierze pewnej grupy polityków, chcących wprowadzić ustawę, która w nieuporządkowany sposób, bez nadzoru społecznego daje możliwości cwaniakom z zagranicy oraz w kraju czerpać zyski, nie zważając na koszty innych członków tejże społeczności.

Problem tkwi w nadzorze

Nie możemy dać się zwieść lobbystom GMO, bo oni mają gdzieś nasze zdrowie... Pracując z naukowcami oraz marketingowcami na zlecenie firm zainteresowanych rynkiem żywnościowym zrobią wszystko. Będą mówić przy tym, że robią to z poszanowaniem prawa i etycznie.

Etyka naukowców

Ludzie nauki pochodzą spośród nas, a nie z innego świata. Ich etyka pracy badawczej nie będzie odbiegać od przeciętnej obserwowanej w danym społeczeństwie. Jeżeli ktoś myśli inaczej, to jest niepoprawnym marzycielem.

Według profesor Krystyny Lisowskiej, w USA był widoczny jak na dłoni przepływ naukowców z firm prywatnych do państwowych. Wystarczy przyjrzeć się nazwiskom pracowników nauki, którzy brali udział w badaniach nad GMO w firmie Monsanto, a później zatwierdzali dopuszczenie tej żywności do obrotu, ale już jako pracownicy FDA (ang. Food and Drug Administration). Instytucji uważanej za wiarygodną i wysoko cenioną w świecie.

Zrozumieć GMO

Profesor Tadeusz Żarski tłumaczy bardzo obrazowo mechanizmy tworzenia GMO. Jest to taka modyfikacja materiału genetycznego jakiegoś organizmu, która samoistnie nie zachodzi w naturze, lecz została wymuszona przy pomocy przynajmniej jednego z trzech znanych nam mechanizmów.

Po pierwsze, wprowadzenia obcego genu do macierzystego materiału genetycznego i wtedy nazywa się tę czynność transgenezą. Po drugie, można na przykład podwoić zawartość genu odpowiedzialnego za wzrost tego organizmu, przez co uzyskujemy zwiększony przyrost masy rośliny czy zwierzęcia.

Po trzecie, można "wyciszyć" jakiś gen, aby spowodować zmianę określonej właściwości na przykład zachowanie twardości owocu czy warzywa.

Biotechnolog czy inżynier genetyczny nie potrafi precyzyjnie wprowadzić takiego genu. Dzisiaj jest to jeszcze działanie po omacku. Tę słabość technologii wytykają przeciwnicy, nazywając ją ruletką. Śmieją się nawet, że to nic wspólnego nie ma z inżynierią. Fizycy eksperymentalni też pracują przy pomocy podobnej "ruletki" robiąc swoje doświadczenia. Są to dopuszczalne metody pracy w nauce. Im więcej mamy wiedzy, tym bardziej precyzyjnie możemy pracować.

Trochę historii

W 1970 roku Norman Borlaug otrzymał nagrodę Nobla za poprawę genetyczną pszenicy, która po tzw. zielonej rewolucji w Indiach wyeliminowała klęski głodu, a nadwyżki ziarna eksportowano. Są także i ciemne strony tych przemian. Mianowicie mali oraz średni rolnicy nie udźwignęli cen zakupu nasion i utrzymania upraw. Zbankrutowali, a ziemię sprzedali bogatym. Ale czy za taki stan rzeczy mamy obarczyć niewinne rośliny?

Strachy na lachy

Głębokie manipulowanie w materiale genetycznym, musi być czymś złym, twierdzą w większości przedstawiciele kościoła przestraszonym ludziom, a ci powtarzają te brednie dalej. Boimy się nieznanego i wtedy wystarczy przywołanie doktora Frankensteina, by wydobyć z ludzi nieprzebrane zasoby zakłamania, lęku i irracjonalizmu. Reagujemy wtedy bardzo emocjonalnie i wylewamy dziecko z kąpielą.

Przed ekonomią i polityką nie uciekniemy

Chcemy być bardzo ekologiczni, ale gdy tylko mowa o kosztach, nabieramy wody w usta. Rocznie importujemy około 2 mln ton kukurydzy i soi. Niezmodyfikowane są od 20 do 30 procent droższe. Mięso produkowane na bazie paszy niemodyfikowanej genetycznie jest również droższe.

Paweł Połanecki z Koalicji Polska Wolna od GMO twierdzi, że zawarto tyle złych umów blokujących swobodny handel i import pasz, iż należałoby się im dokładniej przyjrzeć. Dlaczego właśnie tak zrobiono? Kto miał w tym interes?

Prof. Ludwik Tomiałojć oraz prof. Ewa Rembiałkowska stwierdzili na jednej z konferencji prasowych PAP, że to media są odpowiedzialne za dezorientację w sprawie GMO. Jest to kuriozalne stwierdzenie, ponieważ wskazana przez nich Gazeta Wyborcza i Polsat, nie są przecież jedynymi źródłami informacji w Polsce.

Co dobrego wnieśli dla sprawy przeciwnicy?

Podnieśli problem łamania Konstytucji RP w projekcie ustaw dotyczących modyfikowanej żywności oraz złamanie zasady ostrożności wynikającej z dyrektyw unijnych. Art.39 Konstytucji RP "Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody". Na tej podstawie ustawa w sprawie GMO mogłaby być zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Na szczęście Prezydent ustawy nie podpisał.

Co dalej z GMO?

Poszczególne państwa nie mogą zostawić problemu bogatym, nawet najbardziej kryształowym firmom. Strategiczny nadzór nad produkcją żywności nie może zostać w rękach małej grupy osób, chcących garściami czerpać tylko same korzyści.

Nie mamy praktycznie żadnego wpływu na rządy innych państw, ale dopóki ta sprawa nie będzie rozwiązana na szczeblu międzynarodowym, dopóty zaniepokojeni ludzie będą protestować.

Podsumowując

Nie uczynimy z Polski kraju wolnego od GMO. W dzisiejszych realiach jest to niemożliwe. Kto mówi inaczej, ten mija się z prawdą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto