Spis treści
Ireneusz Małkowski bardzo dużo widział i przeżył, ale etyka zawodowa nie pozwala mu o wielu rzeczach opowiadać. Jest bowiem kelnerem, prawdziwym kelnerem, dla którego podawanie do stołu to tylko techniczna strona wykonywanego zawodu.
Tę wiedzę zawdzięczam pracy w hotelu Sudety w Wałbrzychu. To było kiedyś wyjątkowe miejsce. Przepracowałem tam 22 lata - wspomina pan Ireneusz.
Hotel Sudety był przez wiele lat ekskluzywny, miał wyjątkowych gości
Hotel Sudety w Wałbrzychu otwarto na początku lat 70-tych ubiegłego wieku. Był olbrzymi, największy w regionie. W każdym z 284 pokoi był telefon, radio i łazienka.
Znajdowały się tu m.in. restauracja, kawiarnia, fryzjer, pralnia, Pewex, kantor, bar nocny.

Byli też cinkciarze, gangsterzy, kombinatorzy i panienki lekkich obyczajów. To miejsce żyło własnym życiem. Zamożniejsi goście, odwiedzający bogaty wówczas Wałbrzych mieszkali oczywiście w Sudetach. Zagraniczni turyści, wybitni sportowcy, artyści.
Po mieście krążyły legendy o różnych ekscesach. Między innymi o tym, że z okna wypadł jakiś pastor, czy ksiądz. Jak jeden z muzyków zespołu Lady Pank wszedł do hotelu przez zamknięte, szklane drzwi. Bywać tam, stołować się to był szpan. Górnicy po wypłacie (jeśli udało im się wejść) potrafili w Sudetach przepuścić spore pieniądze.
W 2004 roku hotel jednak zamknięto. Nie spełniał nowych wymogów bezpieczeństwa. Zresztą Wałbrzych nie był już miastem wojewódzkim. Zamknięto kopalnie, miasto zubożało. Aktualnie budynek po hotelu należy do właściciela firmy z Sosnowca.
Miał Sudety wyremontować, ale na razie się na to nie zanosi. Pozostaje zatem tylko wspomnienie dawnej świetności. Wielki gmach Sudetów ciągle stoi na swoim miejscu i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Pan Ireneusz uczył się od najlepszych
- Zacząłem tam pracować w 1980 roku, tuż po ukończeniu szkoły gastronomicznej - opowiada Ireneusz Małkowski.
Z zawodu jest kucharzem, ale Janina Korzeniowska, ówczesna szefowa gastronomii w Sudetach zadecydowała, że powinien pracować na sali. Zaczął zatem brać lekcje od Stefana Lawera, pracującego w hotelowej restauracji, przedwojennego kelnera, rodem z kresów wschodnich.
- To była wyjątkowa postać. Przed wojną ludzie bili mu brawo, śpiewali piosenki - mówi Ireneusz Małkowski.
Lawer osobiście znał Henryka Worcella, autora powieści Zaklęte Rewiry, na podstawie której nakręcono świetny film. Historia ciężkiego życia początkującego kelnera przypomina to, co przeszedł Małkowski.
- Pan Stefan dał mi szkołę. Początkowo myślałem, ze jest sadystą i we mnie upatrzył sobie ofiarę - tłumaczy.
Z czasem jednak zrozumiał, że to dla jego dobra i był wdzięczny swojemu mistrzowi. Dzięki takim ludziom poziom kuchni w Sudetach był znakomity.

Ireneusz Małkowski jest po imieniu z gwiazdami
Obsługę i wspaniałe dania serwowane w Sudetach wiele osób wspomina do dziś. Aleksander Bardini i Bohdan Łazuka uwielbiali ozorki w galarecie, ten drugi często zamawiał też rostbef z chrzanem. Kuchnię chwalili także m.in.: Urszula Sipińska, Krystyna Loska, Roman Wilhelmi, Bogusz Bilewski, Andrzej Zaorski, Jan Englert, Zbigniew Wodecki i Piotr Fronczewski. Karta dań była tu wyjątkowo obszerna, a wszystko co się w niej znajdowało, można było zamówić. Wszystko było wyjątkowo smaczne i świeże.
- Rosół gotowano tam codziennie. Ludzie jego smak wspominali latami - mówi pan Ireneusz.
W Sudetach nie oszczędzano. Ale nie było potrzeby. Hotel był cały czas pełen gości. Na organizowane tam codziennie dancingi trudno było się dostać. W Sudetach na etacie były dwie orkiestry.
- Tak zwani obecnie celebryci pamiętali nas z imienia. Sporo osób było zaskoczonych jak na przykład ze Zbigniewem Wodeckim witaliśmy się - cześć Irek, cześć Zbyszek - opowiada Małkowski.
Wiele ważnych osób z regionu było też zaskoczonych, kiedy odwiedzający Wałbrzych, przed wyborami, generał Wilecki idąc na spotkanie z oficjelami, najpierw serdecznie przywitał się z panem Ireneuszem.
- Mam też wielki szacunek do Jerzego Maksymiuka. Miałem okazję oglądać go przy pracy. To prawdziwy geniusz - twierdzi Małkowski.
Maksymiuk zaprosił go z żoną na swój koncert, posadził pomiędzy najważniejszymi gośćmi i przywitał gorąco.
Ludzie patrzyli na nas i zastanawiali się kim jesteśmy - śmieje się kelner.
W Sudetach widział wiele. Kiedyś wystartował tam w Biegu po Schodach
Wspomina zabawną historię, kiedy odebrał telefon w recepcji hotelu Sudety i przedstawił się - Stevie Wonder, słucham (akurat popularna była piosenka Wondera, zatytułowana „Dzwonię do ciebie, żeby powiedzieć ci, że cie kocham". Telefonowała przebywająca w Wałbrzychu znana piosenkarka. Była zdziwiona, ale zamówiła do pokoju coś do jedzenia. Kiedy Małkowski zaniósł jej posiłek, zapytała: - A gdzie jest Steve Wonder? - To pani nie wie, że on jest niewidomy? Odbiera tylko telefony, a ja roznoszę posiłki - odpowiedział Ireneusz Małkowski.
Pomagał znanym sportowcom, kiedy chcieli w spokoju wypić coś mocniejszego. Tak, żeby ich ludzie nie widzieli. Nocowali w Sudetach, kiedy przyjeżdżali do Wałbrzycha na zawody. W mieście były przecież wtedy ekstraklasowe drużyny koszykarzy i piłkarzy. Przy okazji wizyt tych ostatnich, w hotelu rozgrywały się sceny jak z filmu „Piłkarski poker".
- Pamiętam jak działacze Górnika dyżurowali pod pokojami sędziów, żeby nie dostali się tam przedstawiciele drużyny przeciwnej - wspomina pan Ireneusz.
Wie sporo o sporcie, bo sam uprawiał zapasy. Był dobrze zapowiadającym się juniorem i zdobywał medale na ogólnopolskich zawodach. Kariery zapaśniczej nie zrobił, ale tężyzna fizyczna bardzo mu się przydaje. Nie tylko po to, aby poradzić sobie ze zbyt krewkimi klientami. Wziął kiedyś udział w rozgrywanym w Sudetach Biegu po schodach.
- Musiałem sprawdzić jak to jest. Uplasowałem się na odległym miejscu - wspomina. - Na ostatnim piętrze hotelu pokoje były najtańsze. Kiedyś zakwaterowano tam sportowców inwalidów, ze stowarzyszenia Start. Grali chyba w koszykówkę na wózkach. No i zaraz zepsuła się winda - opowiada Małkowski.
- Ci sportowcy bez nóg, zeszli po schodach na rękach, a my znosiliśmy ich wózki. Byliśmy wykończeni, bardziej od niepełnosprawnych - dodaje.

Klienci mają niezmiennie do pana Ireneusza wielkie zaufanie
Teraz, od 5 lat pracuje w Kompleksie Dworzysko w Szczawnie-Zdroju. Mówi, że to świetne miejsce. Ci, którzy go znają, często nie chcą karty menu, tylko proszą, żeby podał to, co uważa za właściwe.
- Trzeba mieć wiedzę o jedzeniu, o trunkach, co komu można polecić. Klienci muszą mieć zaufanie. Oni doskonale wyczuwają, czy doradza im się uczciwie - tłumaczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
kup teraz

Samsung UE50BU8002
Gwarancja: 24 miesiąceZałączone wyposażenie: Instr…
Muzotok - Marek Kościkiewicz - zajawka