- Pękały jak zapałki i tu i tam, ciągle było słychać te dźwięki pęknięć - wspomina wówczas 16-letnia Paulina Martynek.
W parku fruwały w powietrzu dziecięce rowerki, matki kurczowo próbowały utrzymać wózki z dziećmi. Pierwsi, którzy ruszyli na pomoc, byli łucznicy,akurat na stadionie rozgrywali zawody.
- Część wybiegła ze stadionu jeszcze w czasie nawałnicy, bo wiedzieli, że ktoś może potrzebować pomocy - wspominał legnicki olimpijczyk Jacek Proć. - Niektórzy trenerzy nawoływali, by najpierw pozbierali sprzęt ze stadionu.
Takich traumatycznych wspomnień są setki. Nie tylko z parku. Tego dnia w Galerii Piastów prezentowano nowy skład drużyny Miedzi Legnica. Był prezydent, fotoreporterzy.
- Nagle się ściemniło, spojrzałem w górę, a nad przeszklonym sufitem galerii fruwają dachówki i konary drzew - wspomina fotoreporter "Polski - Gazety Wrocławskiej" Piotr Krzyżanowski. - I natychmiast wybiegłem.
Tak powstało jedno z nielicznych, fotoreporterskich zdjęć z oka cyklonu. Na fotografii młodego przechodnia wiatr ciska na łańcuchy miedzy chodnikiem a jezdnią.
Grażyna Ciosmak, dyrektorka II Liceum Ogólnokształcącego, gdy zobaczyła, jakie spustoszenia wyrządziła wichura przed szkołą, była załamana. - To przechodzi wszelkie wyobrażenia - mówiła z przejęciem pani dyrektor. - My chyba najbardziej ucierpieliśmy. Piękny park wokół tej szkoły został mocno przetrzebiony. Powalone drzewa, gałęzie zniszczyły korty, urządzenia sportowe.
- Czy się podniesiemy? - myśli Marek Mamoń, prezes legnickiego Towarzystwa Sportowo Rekreacyjnego, które dzierżawi korty od szkoły. - Rok temu pomalowaliśmy ogrodzenie, teraz jest zniszczone.
Były większe dramaty. Wiele osób, jak choćby Stanisław Bauer z rodziną, straciło dach nad głową. - Miasto dało nam mieszkanie, ale też nie jest w najlepszym stanie - żali się pan Stanisław.
Pan Marek tuż przed huraganem kupił ekskluzywne bmw. Zaparkował je w centrum miasta, pechowo pod drzewem. Wielki konar spadając i wgniótł dach.
- Nie ubezpieczyłem samochodu, bo już nie miałem pieniędzy - prawie płakał, gdy nam o tym opowiadał. - Trzeba mieć wrednego pecha.
Było też i śmiesznie i strasznie. Mieszkańcy wieżowca, przy ul. Wrocławskiej przeżywali chwile grozy, gdy przechodziła trąba powietrzna. Latały w powietrzu gałęzie, jakieś kawałki blachy.
- I nagle w powietrze wzleciała sławojka, w której załatwiają się robotnicy remontujący ul. Wrocławską - opowiadają legniczanie. - Rozbiła się o jakąś maszynę. Okropnie śmierdziało.
Anna Łopuszańska z okna swojego mieszkania widziała padające na groby legnickiego cmentarza drzewa. Gdy tylko wicher ucichł, pobiegła zobaczyć, czy nie zniszczył mogił jej bliskich. Wielki konar przewrócił tylko część pomnika jej wujka. Nazajutrz wzięła ręczną piłkę do cięcia i przez kilka godzin piłowała gałąź.
- Nie będę czekała na pracowników cmentarza, bo to może trwać tygodnie - mówiła pani Anna.
Andrzej Malewski z kuzynem przyjechali w sobotę na legnicki cmentarz. Dużą spalinową piłą cięli gałęzie na mniejsze kawałki i ładowali na przyczepkę.
- Tnę i płaczę - mówił legniczanin. - Trochę pomożemy przy sprzątaniu, a drewno przyda się do pieca.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?