Mieszkańca Szczawna-Zdroju irytowało graffiti, więc usunął je! [ZDJĘCIA]

- Przepis na nudne popołudnie: 10 l acetonu, 4 ręczniki, 5h (wersja 1 ręczna) mozolnie nudnej pracy i nasz szczawieński tunel znów jest CACY - relacjonuje w mediach społecznościowych Andrzej Sikoń, właściciel szczawieńskiej Andrzejówki i lokalny aktywista.

O czym mowa? Otóż odwiedzający jego pokoje gościnne turyści zwrócili mieszkańcowi Szczawna-Zdroju uwagę na to jak bardzo krajobraz uzdrowiska jest szpecony przez graffiti.

- Ostatnio nasi goście wybrali się piechotą na Trójgarb i jak wrócili z wycieczki, wspomnieli o napisach na ścianach przejścia tunelowego. Nie mogłem o tym zapomnieć i jak tylko znalazłem czas, to zdecydowałem się coś z tym zrobić. Wczoraj poszedłem sprawdzić, czy dam radę je zmyć - wyjaśnia mieszkaniec Szczawna-Zdroju.

Zaopatrzony w ścierki oraz dwie butelki acetonu przedsiębiorca powoli i mozolnie wywabił dwa duże i kilkanaście mniejszych bazgrołów na ze ścian szczawieńskiego przejścia.

- Myślałem, że zajmie mi to godzinę, ale okazało się, że potrwało to pięć godzin... napis po napisie, literka po literce - opowiada zadowolony z efektów swojej pracy społecznik.

Nasz rozmówca wspomina też, że podczas pracy przekonał się jak popularnym szlakiem jest przejście tunelowe dla pieszych i rowerzystów w Szczawnie-Zdroju.

- Tylko jedna na kilkadziesiąt osób zapytała mnie, dlaczego to robię. Przyznałem więc, że denerwują mnie te napisy. Rozbawiła mnie też starsza pani, która wyjaśniła prowadzonemu przez siebie zaciekawionemu pracą moją pracą dziecku, że "jak pan pomalował, to teraz musi to wyczyścić" - wspomina z uśmiechem Sikoń.

Szkoda, że ten niedawno wybudowany, popularny szlak pieszy padł ofiarą grafficiarzy. Mieszkańcy Szczawna-Zdroju, których cieszy popularność wśród turystów i kuracjuszy ich miasteczka mają nadzieję, że przed zalewem graffiti uda się ustrzec inne ważne miejsca uzdrowiska jak bijąca rekordy popularności wieża widokowa na Wzgórzu Gedymina, czy zabytkowe wille.

- O mojej cichej akcji przeciwko graffiti nikomu nie mówiłem, to był impuls - dodaje szczawnianin.

Mieszkańcy Wałbrzycha i regionu kojarzą pana Andrzeja nie tylko z promowania lokalnych walorów turystycznych i jego pasji do lotów na paralotni, ale też z takich działań jak: stworzenie społecznej lodówki, karmników dla wiewiórek, czy ze zbiórki funduszy na nowy rower dla turysty z Finlandii. Młodego Fina okradziono podczas pobytu w wałbrzyskim hotelu, a dzięki rozgłosowi w mediach i działaniom pana Andrzeja zagraniczny turysta miał na czym kontynuować swoją podróż przez Europę.
Pan Andrzej był też "kasztelanem" szczawieńskiej Wieży Anny, ten zaszczyt i obowiązek wylicytował podczas jednego z wałbrzyskich finałów WOŚP. Wówczas też walczył z gryzmolącymi po zabytkowym obiekcie nastolatkami. Bezmyślne pannice zniszczyły wtedy nowo wyremontowaną wieżę i chwaliły się tym w mediach społecznościowych. Internauci odnaleźli je przez sieć kontaktów społecznościowych i dziewczęta przeprosiły za swoje zachowanie.

przypominamy zdjęcia z powstawania tunelowego przejścia w Szczawnie-Zdroju