Jak z Mariusza T. zrobiono ofiarę

2014-02-12 13:45:22

Polska jest sygnatariuszem umów międzynarodowych dotyczących przestrzegania podstawowych praw i wolności każdego człowieka. Prawa te ma też zapisane we własnej konstytucji. III RP to demokratyczne państwo prawa. Tylko czy aby na pewno? Amnestia, to najogólniej darowanie kary. Słowo to języku greckim oznacza wprost zapomnienie, przebaczenie. Amnestię wobec sprawców najokrutniejszych zbrodni zastosował polski sejm, a więc w imieniu PAŃSTWA karę im darował, a winę przebaczył i puścił w niepamięć. Amnestia, to taka umowa pomiędzy państwem, a skazanym, że państwo mu daruje odbywanie kary (reszty kary), a on zobowiązuje się (domyślnie), że nie będzie popełniał przestępstw. A jeżeli się tego dopuści, to darowanie kary straci swą moc. Trynkiewicz swoją część tej swoistej "umowy" wypełnił, a państwo wpadło w panikę. A przecież obowiązuje zasada, że pacta sunt servanda - zawarte umowy dotrzymuje się.

Każda amnestia, a więc darowanie kary, nie było i nie jest aktem sądowym wydanym w jakiejś indywidualnej sprawie, lecz aktem generalnym PAŃSTWA wspartym jego powagą, więc jakiekolwiek próby zdyskredytowania państwowego AKTU WOLI, jest po prostu ośmieszaniem państwa, czyli Polski.

Dotyczy to także amnestii z roku 1989, na mocy której Trynkiewicz wyszedł na wolność.

Jest też ośmieszaniem państwa polskiego, nagłe i niespodziewane, odnalezienie w celi Mariusza T. jakichś niby materiałów pornograficznych, co stało się powodem do bezprawnego przetrzymywania wolnego już człowieka przez funkcjonariuszy zakładu karnego, a więc złamaniem wszelkich polskich i międzynarodowych przepisów dotyczących prawa do wolności człowieka i obywatela. Sądzę, że Mariusz T. nie omieszka swoich praw dochodzić, nawet przed międzynarodowymi trybunałami. I w sposób oczywisty wygra, a my, podatnicy złożymy się na wysokie odszkodowanie, jakie państwo polskie będzie musiało mu zapłacić.

Zakład karny ogłosił, że Mariusz T. trzymał jakieś rysunki o treści pornograficznej przedstawiającej dzieci, a także szczątki ludzkie, czym wyraźnie przejęty minister Biernacki epatował Polaków. Najdziwniejsze jest to, że jak się na drugi dzień okazało, nie była to żadna pornografia, tylko jakieś szkice nie noszące w sobie treści pornograficznych, oraz fotografie z czasów, kiedy jako mały chłopiec był z matką na plaży. Mogę zrozumieć, że są ludzie, którzy nawet w kapeluszu mogą dojrzeć treści pornograficzne (nie wiadomo co, kogo, podnieca), ale nikt mi nie wmówi, że obrazki te zostały nagle – tuż przed zwolnieniem – znalezione i zinterpretowane, jako pornografia dziecięca. Bo pornografia sama w sobie jest legalna i nic nikomu do tego, kto się nią zabawia, jeżeli czyni to na własny użytek.

Minister Biernacki kolejny raz popełnił totalny blamaż, a premier Tusk jest głuchy i ślepy. Ciekawe dlaczego nie był w takim stanie, kiedy wyrzucał z pracy prawdziwego fachowca, jakim był minister Ćwiąkalski. Wtedy nie miał wątpliwości, aczkolwiek winą Ćwiąkalskiego była żadna. A min. Biernacki pocił się i trząsł z podniecenia, że coś nareszcie na Trynkiewicza znaleziono, no i będzie go można za murami dalej trzymać.

Miał powody by się cieszyć, ponieważ w III RP tradycja tzw. aresztów wydobywczych jest ciągle żywa i mógłby sobie Trynkiewicz nawet lata bez zarzutów, czy aktu oskarżenia, siedzieć. I byłby czas, aby wreszcie coś rozsądnego wymyślić. Teraz tenże sam minister wije się jak piskorz, że to niby nie on, że nic takiego nie powiedział, bo mu tylko przekazano to, czego nie powiedział itp., itd.

Jest tylko jedno małe miki, a mianowicie to, że Trynkiewicz twierdzi, iż te obrazki zostawił w ZK w Strzelcach Opolskich, kiedy dwa lata temu przenosili go do Rzeszowa. I tu zaczyna się kolejna zabawa, bo jeżeli to prawda, to oznacza, iż straż więzienna obrazki te mu podrzuciła. Można to przecież ustalić kontrolując dokumentację zarówno w Strzelcach jak i w Rzeszowie. Chodzi o wypis z ewidencji i wpis. Wtedy się wpisuje, co więzień ma przy sobie, kiedy opuszcza lub wchodzi na teren ZK.

O ile nie zostanie zniszczona nagle przez szczury. Ale to robota dla prokuratorów, bo wydaje się jak nic, że dopuszczono się przestępstwa z art. 235 kodeksu karnego.

A jeżeli nawet mu tego nie podrzucili, to i tak blamaż okrutny, bo musieli go z tymi obrazkami 2 lata temu przyjmować i nic zdrożnego w nich nie dostrzegli. Nie dostrzegli też pornograficznej treści podczas praktycznie co tygodniowych, a później codziennych szczegółowych kontroli.

Jak nie patrzeć, ręka w nocniku, a w nocniku spora kupa. No i zęby okazały się własne, chociaż wyrwane.

Sprawa Trynkiewicza pokazuje, że III RP to państwo totalnego burdelu, w którym już nikt praktycznie nad niczym nie panuje. Aczkolwiek kilka chlubnych wyjątków można wskazać. Wiemy jednakże, że wyjątki potwierdzają regułę. A można było sprawy nie nagłaśniać, tylko wykorzystać istniejące przepisy, które mądrze zinterpretowane i zastosowane, pozwalałyby trzymać Trynkiewicza w izolacji, jako pacjenta zamkniętego ośrodka medycznego na czas przymusowego leczenia. Tak jak alkoholików.

W państwie, które w ramach demokratycznej tradycji, zafundowało sobie 17 służb mających prawo do stosowania technik operacyjnych, jeden Trynkiewicz wykazał, że te wszystkie służby można sobie w buty włożyć, bo aby się przed nim ustrzec, trzeba prawo łamać i naruszać istniejący porządek i zasady państwa nie tylko demokratycznego, ale i prawego oraz sprawiedliwego.

A najbardziej przerażające jest to, że tego rodzaju wszystkie dzikie poczynania, jakie państwo polskie wobec tego człowieka podejmuje, powodują to, że z okrutnego zabójcy, staje się ofiarą, którą przed tym państwem trzeba bronić.

Jesteś na profilu Janusz Bartkiewicz - stronie mieszkańca miasta Wałbrzych. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj