Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Monitoring nie objął miejsca, gdzie kobieta wyskoczyła bądź wypadła z okna szpitala w Wałbrzychu

Adrianna Szurman
Adrianna Szurman
Prokuratura ustala, w jakich okolicznościach pacjentka wyskoczyła lub wypadła z okna w szpitalu w Wałbrzychu
Prokuratura ustala, w jakich okolicznościach pacjentka wyskoczyła lub wypadła z okna w szpitalu w Wałbrzychu Dariusz Gdesz
Wracamy do sprawy tragedii w szpitalu przy ul. Batorego w Wałbrzychu. Tydzień temu z okna wypadła bądź wyskoczyła tam 50-letnia kobieta, którą przyjęto na oddział z powodu żółtaczki zakaźnej. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie błędu medycznego. Szukała m.in. zapisu ze szpitalnego monitoringu.

O dramacie w wałbrzyskim szpitalu zaalarmowała nas rodzina 50-latki z Trzebnicy. Bliscy domagają się sprawdzenia, w jakich okolicznościach doszło do tragedii. Są zrozpaczeni i jednocześnie przekonani, że kobieta nie została odpowiednio dopilnowana. Czy tak było w rzeczywistości, próbuje ustalić prokuratura w Wałbrzychu. Śledczy wszczęli śledztwo z urzędu.

- Zaczęliśmy od zabezpieczenia dokumentacji medycznej oraz zapisu monitoringu i przesłuchania świadków tego zdarzenia. Niestety, okazało się że kamery nie obejmują miejsca, w którym doszło do zdarzenia - mówi Marcin Witkowski, prokurator Rejonowy w Wałbrzychu.

Dodaje również, że przesłuchani zostali już także świadkowie w tym personel szpitala. Teraz prokuratura czeka na wyniki sekcji zwłok 50-letniej Renaty. Ma ona dać odpowiedź m.in. na pytania, co było bezpośrednią przyczyną śmierci pacjentki, czy znajdowała się pod wpływem leków, a jeśli tak, to jakie miały one działanie.

O sprawie pisaliśmy tutaj:
Tragedia w szpitalu w Wałbrzychu. Nie żyje pacjentka, która wyskoczyła z okna? Sprawę bada prokuratura

Jak mówi rodzina, pani Renata miała problem z uzależnieniem od alkoholu. Dlatego mieli ostrzegać szpital, bo przewieziono ją nie na oddział prowadzący odwyk i detoksykację, a na oddział gdzie miała być leczona z powodu żółtaczki.

W dniu tragedii, syn pacjentki i jego żona jechali w odwiedziny do pani Renaty. Wieźli jej telewizor, chcieli ją zobaczyć chociaż przez okno.

- Dzień wcześniej nic nie wskazywało, że dojdzie do tragedii. Tuż przed nasza wizytą, teściowa zadzwoniła i powiedziała "synu zabierz mnie stąd, bo oni mnie wykończą - mówi nam pani Irmina, synowa 50-latki.

Jak dodaje, szpital miał przekazać informacje, że pacjentka otrzyma leki i mogą wystąpić omamy. - Tak faktycznie było, podczas rozmowy z nami mówiła, że pije właśnie herbatę z moją siostrą. A przecież to niemożliwe. Wcześniej mówiła też, że ktoś chodził koło niej w nocy. A później stwierdziła, że już wszystko jej się miesza...

Synowa kobiety mówi, że 50-latka miała wyrwać się z pasów i wyskoczyć przez okno. Taką informację usłyszeli, kiedy dotarli do szpitala. - Nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać o okolicznościach, kazano nam opuścić teren placówki.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta po upadku była kontaktowa. Miała mieć połamane żebra i krwiaka. Przewieziono ją do szpitala przy ul. Sokołowskiego, gdzie była operowana i reanimowana. Nie przeżyła.

Prokuratura sprawdza, czy szpital dochował wszelkich procedur, czy doszło do narażenia pacjentki na utratę zdrowia i życia. To postępowanie w kierunku tzw. błędu medycznego. Szpital odmówił komentarza w tej sprawie ze względu na toczące się postępowanie prokuratorskie.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto