Na Europejce w Wałbrzychu zamontowano znaki ostrzegające przed leśną zwierzyną. Co to zmienia?

Do pierwszej kolizji na nowo otwartej drodze doszło już 30 października. Samochód uszkodzony, zwierzę nie żyje...

Następnie pomiędzy zjazdami na Stary Zdrój i Biały Kamień, w poniedziałek 31 października około godz. 22, na drogę wybiegł dzik.

3 listopada po godz. 22 na drodze za kładką dla pieszych na węźle Żeromskiego w stronę wzgórza Gedymina. Podobną lokalizację miała pierwsze z opisywanych przez nas zdarzeń na tej nowo oddanej drodze. Jak udało nam się ustalić, przed maskę Seata Ibizy wyskoczył dzik. Kierowca samochodu nie doznał obrażeń, zwierzę tego "bliskiego spotkania" nie przeżyło.

W kolejnych dniach czytelnicy donosili o następnych zdarzeniach. Często, jednego dnia były dwie poważne kolizje i - co się z tym wiąże - zniszczenia pojazdów. Kierowcy zaczęli się zastanawiać, czy jazda po zmroku po nieoświetlonej części obwodnicy to dobry pomysł...
Ta sekwencja zdarzeń wywołała dyskusję o zasadności montażu siatek ochronnych przed zwierzyną leśną pomiędzy węzłem Żeromskiego oraz Wzgórzem Gedymina w stronę szpitala. Tymczasem pojawiło się "tymczasowe" miejmy nadzieję rozwiązanie. Na Europejce zamontowano nowe oznakowanie.

- Dzień dobry. Na Europejce montują znaki ostrzegające o dzikiej zwierzynie - informował dziś przed południem nasz czytelnik, pan Michał.

Sprawdziliśmy to, istotnie jeszcze przed godz. 11 pomiędzy newralgicznym fragmentem obwodnicy - za węzłem Żeromskiego i przy wyjeździe z Piaskowej Góry w stronę Wzgórza Gedymina pojawiło się oznakowanie znak A-18b.

Zapytaliśmy przedstawicieli Policji, czy znak ten ma wpływ na ograniczenie prędkości na tej drodze (dozwolona jest obecnie jazda do 70 km/h) oraz inne aspekty jej użytkowania.

- Ten znak nie ma wpływu na kwestie prędkości, ale na kwestie zadośćuczynienia roszczeń kierowców, którzy doznają kolizji ze zwierzyną. W przypadku wystąpienia ewentualnego roszczenia ubezpieczeniowego np. dotyczącego szkód wywołanych najechaniem na dzika czy sarnę przebiegające przez jezdnię, brak tego oznakowania wpływa na to, że poszkodowanemu łatwiej jest dojść swoich roszczeń i uzyskać odszkodowanie. W przypadku istnienia tego oznakowania na drodze, gdzie dojdzie do takiej kolizji, zwykle trudniej uzyskać odszkodowanie od zarządcy drogi, czy też koła łowieckiego - zaznacza Marcin Świeży, oficer prasowy KMP Wałbrzych i dodaje, że sądy podejmują różne decyzje i w przypadku odwołań kierowców orzeczenia bywają różne, generalnie jednak znak nakazujący kierowcom szczególną ostrożność na danym odcinku drogi w związku z prawdopodobieństwem pojawienia się zwierzyny leśnej utrudnia uzyskanie odszkodowania po kolizji z taką zwierzyną.

Kwestia odpowiedzialności zarządcy podnoszona była przykładowo po głośnym w całym kraju wypadku w Rembertowie w 2003 roku, kiedy kierująca citroena xsary po uderzeniu w łosia, który wybiegł na drogę, uderzyła następnie w inne samochody i doznała znacznego uszczerbku na zdrowiu. Sąd zasądził na rzecz ofiary kolizji z łosiem ponad 400 tys. zł odszkodowania od miasta. Powodem było to, że na drodze nie było znaku ostrzeżenia A-18b „Uwaga, dzikie zwierzęta”.
Sędziowie uznali, że miasto dopuściło się zaniedbania i zasądzili wypłatę odszkodowania: 300 tys. zł zadośćuczynienia, 100 tys. zł odszkodowania z tytułu opieki przez osoby trzecie oraz prawie 10 tys. zł zwrotu kosztów medycznych. Miasto też wedle orzeczenia płacić kobiecie 1,5 tys. zł miesięcznej renty i drugie tyle z tytułu „zmniejszonych widoków na przyszłość”. Gdyby znak był, ofiara tego samego wypadku mogłaby być tak samo poturbowana, czy wręcz niepełnosprawna, ale już znacznie biedniejsza...