Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na skrzydłach unosił damską garderobę... Wizyta słynnego Czerwonego Barona w Dusznikach-Zdroju

Damian Bednarz
Damian Bednarz
fot. C. J. von Dühren (domena publiczna)
Latali tak nisko, że na końcach skrzydeł samolotów unosili części... damskiej garderoby” - tak pobyt słynnego „Czerwonego Barona” i jego dwóch kolegów w Dusznikach-Zdroju opisywał pewien sprawozdawca prasowy w 1916 roku.

Spis treści

Czy jest to prawdą? Tego niestety nie dowiemy się nigdy, ponieważ nie znaleziono dokumentów potwierdzających te słowa. Obrosły one w legendę, a jak wiadomo każda legenda, ma w sobie ziarnko prawdy. Chociażby w tym aspekcie, że lotnicy w tamtych czasach wzbudzali ogromne pożądanie panien z dobrych domów. Być może jest to subtelna metafora pogłosu, jaki wzbudzali żołnierze?

Wybitny niemiecki pilot

Wybitny pilot I wojny światowej, Manfred von Richthofen gościł w ówczesnym Bad Reinerz wraz ze swoimi dwoma kolegami. Wszyscy przeszli do historii światowego lotnictwa. Hermann Kohl przeleciał w 1928 roku Atlantyk, a generał Ernst Udet był współtwórcą bombowca nurkującego JU 87. W czasach II wojny światowej był czołowym dowódcą Luftwaffe. Po niemieckich niepowodzeniach w bitwie o Anglię popełnił samobójstwo.

Lotnicy mieszkali w pensjonacie „Prinzessin Charlotte”, który dziś miejscowi znają jako Dom Seniora Piastów Gród. W tamtych czasach było to miejsce niezwykle eleganckie, przeznaczone dla wyjątkowych gości i uznawane za najlepsze w okolicy. Przybywali tam umęczeni wojennymi trudami żołnierze niemieccy. Był to roku 1916. Choć już wtedy Richthofen wzbudzał zainteresowanie, apogeum jego sławy przyszło rok później.

To właśnie wtedy zasiadł za sterami doskonałego myśliwca Fokker Dr I i zaczął odnosić sukcesy. Kiedy został dowódcą eskadry lotniczej, pomalował swój samolot na czerwony kolor, który niedługo potem zaczął wzbudzać strach wśród przeciwników. I to właśnie od koloru trójpłatowca i pochodzenia, zyskał swój przydomek.

Urodził się 1892 roku w Borku (obecnie część Wrocławia) w średniozamożnej pruskiej rodzinie arystokratycznej, posiadającej dziedziczny tytuł barona. Był drugim z czwórki dzieci barona Albrechta von Richthofena i jego małżonki Kunegundy z domu von Schickfus und Neudorff.

Gdy miał dziewięć lat, przeprowadził się z rodziną do Świdnicy.

Podczas I wojny światowej służył jako oficer kawalerii najpierw na froncie wschodnim (na terenie Polski), następnie na zachodnim. Znudzony pozycyjną walką poprosił o przeniesienie do lotnictwa. Najpierw służył jako obserwator lotniczy, a później jako bombardier. Wrogi myśliwiec zestrzelił po raz pierwszy 26 kwietnia 1916 roku nad frontem Verdun, lecz jako że wróg spadł poza terenem przeciwnika, nie uznano mu tego wyczynu. Dopiero pięć miesięcy później na jego koncie pojawił się pierwszy oficjalny sukces.

W sumie przyznano mu aż 80 zwycięstw powietrznych, co jest absolutnym rekordem tamtych czasów. Mając na względzie swoje wyczyny, był osobą niezwykle arogancką. Do swoich podwładnych mawiał: Celuj w pilota, a jeśli walczysz z samolotem dwumiejscowym - najpierw zabij strzelca pokładowego, nie będzie ci przeszkadzał w celowaniu w pilota”. Ze względu na zmienność nastrojów, a także cynizm, nie był lubiany zarówno wśród przełożonych, jak i podwładnych. Uwielbiali go za to Niemcy, a przeciwnicy bardzo szanowali.

Śmierć we Francji

Richthofenowi wielokrotnie proponowano stały urlop, gdyż jego sława w Niemczech i na świecie była tak wielka, że bali się jego zestrzelenia. Richthofen nie zgodził się na „emeryturę”, gdyż twierdził, że jeśli skorzysta z tej możliwości, wielu lotników spróbuje pójść w jego ślady, a kto wtedy będzie walczył?

Podobno krążyły pogłoski, że sam cesarz zamierza zakazać mu walczyć.

21 kwietnia 1918 roku czerwony Fokker po raz ostatni wzbił się w niebo. Było to nad przełęczą Morlancourt niedaleko Sommy. Najprawdopodobniej zginął od ognia australijskich karabinów maszynowych, które ostrzeliwały go z ziemi. Jego zabójcą najprawdopodobniej był sierżant Snowy Evans, który trafił go z odległości 750 metrów.

W uznaniu dla Manfreda von Richthofena jako lotnika został on pochowany w Bertangles pod Amiens następnego dnia po śmierci z pełnymi honorami wojskowymi przez 3. dywizjon australijskich sił powietrznych. Trzy lata później Francuzi przenieśli zwłoki na cmentarz wojskowy we Fricourt, następnie 20 listopada 1925 uroczyście przeniesiono je na berliński cmentarz Invalidenfriedhof, a w 1975 do rodzinnego grobu na cmentarzu w Wiesbaden.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto