Ofiary przemocy w Wałbrzychu mają problemy z usamodzielnieniem

Historia jakich wiele

– 14 lipca trafiłam razem z 4-letnią córką i 16-letnim synem do ośrodka przy ul. Ogrodowej, wkrótce musimy go opuścić, a nie mamy dokąd pójść – mówi Justyna Baca. Pani Justyna mieszkała z partnerem w Głuszycy, nie może liczyć na pomoc rodziny i podobnie jak inne ofiary przemocy po pobycie w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia i Interwencji Kryzysowej w Wałbrzychu musi sobie radzić sama. Najtrudniej znaleźć własny kąt, zwłaszcza gdy ma się za sobą traumę przemocy, trzeba się troszczyć o dzieci i walczyć o prawo opieki o nie w sądzie.
Wałbrzyski SOWiIK to jedna z dwóch takich instytucji na Dolnym Śląsku, dysponuje jedynie 30 miejscami w hostelu. – Od 2007 roku w naszej placówce przebywało ponad tysiąc osób, średnio rocznie w hostelu gościmy 150 osób. Mogą tu przebywać do trzech miesięcy, a potem przyjeżdżać tu, by kontynuować terapię, czy korzystać z poradnictwa zawodowego. Czas w hostelu jest tylko momentem na uregulowanie sytuacji rodzinnej i finansowej – wyjaśnia Małgorzata Jankowska, dyrektor SOWiIK.

Lokal socjalny nie dla wszystkich

Kobiety opuszczające ośrodek proszą o pomoc w różnych instytucjach. – Złożyłam wniosek o mieszkanie socjalne, ale właśnie otrzymałam decyzję odmowną, bo mam dochód o 200 zł wyższy niż przewidziano w kryteriach. Zarabiam zbyt mało, by pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania, zwłaszcza że właściciele żądają wysokiej kaucji – wyjaśnia pani Justyna.
Aby dostać mieszkanie socjalne trzeba spełnić szereg kryteriów, komisja rozpatruje wnioski w połowie grudnia, weryfikacja odbywa się jesienią. Niektórzy czekają latami. – Miasto ma ok. 2 tys. takich mieszkań, nie wszystkie przyznawane są na wniosek. Dostają je też rodziny, które otrzymały je wyrokiem sądu – wyjaśnia Jolanta Pabisz, kierownik miejskiego Biura Lokalowego.
– Tylko w tym roku z podobnymi problemami zgłosiło się do wspólnoty sześć kobiet. Dwóm udało nam się znaleźć niedrogie mieszkanie do wynajęcia. Jeśli nie znajdą własnego kąta wracają do mężów lub konkubentów, którzy biją – mówi Ryszard Nowak, radny z RWS Biały Kamień-Konradów.
Dodaje też, że w usamodzielnieniu kobiet pomogłoby więcej mieszkań przejściowych. Z takiego lokalu korzystała pani Justyna Mierzwińska. Po opuszczeniu ośrodka z dwojgiem dzieci potrzebowała prawie roku, by dostać mieszkanie socjalne. – Nie wiem, jakbym dała sobie radę, gdybym na 10 miesięcy nie dostała mieszkania przejściowego – opowiada wałbrzyszanka.

Mieszkania przejściowe

O uzyskanie takiego mieszkania trzeba się starać w opiece społecznej. – Takich lokali jest obecnie w mieście pięć, mieszczą się przy ul. Pocztowej, Piotra Skargi i Niepodległości – mówi Łukasz Lipka, szef Integracyjnego Domu dla Bezdomnych Kobiet przy ul. Ogrodowej 2a. Do jego placówki mieszczącej się na czwartym piętrze od grudnia 2013 trafiają samotne bezdomne kobiety. To kobiecy odpowiednik domu dla bezdomnych mężczyzn na ul. Pocztowej.
Dodatkowo, od stycznia tego roku na drugim piętrze gmachu działa dom dla rodzin przeznaczony dla kobiet z dziećmi. Wszystkie trzy liczą po 30 miejsc. To często ostatnia deska ratunku dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą się usamodzielnić.
Jeśli pani Justyna nie otrzyma lokalu przejściowego lub nie znajdzie mieszkania do wynajęcia, które będzie mogła utrzymać, będzie mogła zostać w domu dla rodzin. Jednak to też jest jedynie opcja tymczasowa.

Przeczytaj też PRZEMOC WOBEC MĘŻCZYZN JEST CORAZ CZĘŚCIEJ ZGŁASZANA