Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Walczak: Każda akcja ratownicza w kopalni jest inna. Ta zakończyła się tragicznie

Grzegorz Chmielowski
Piotr Walczak, dyrektor Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego w Lubinie
Piotr Walczak, dyrektor Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego w Lubinie
Zawsze trzeba mieć nadzieję Z Piotrem Walczakiem, ratownikiem z Polskiej Miedzi, rozmawia Grzegorz Chmielowski W kopalni Rudna znów doszło do tragedii. W wyniku wstrząsu zginęło dwóch górników.

Zawsze trzeba mieć nadzieję
Z Piotrem Walczakiem, ratownikiem z Polskiej Miedzi, rozmawia Grzegorz Chmielowski
W kopalni Rudna znów doszło do tragedii. W wyniku wstrząsu zginęło dwóch górników. Tego drugiego szukaliście pod skałami wiele godzin.Czy to była trudna akcja?
Niezwykle trudna. Świadczy o tym chociażby to, że trwała szesnaście godzin. Niestety, była to też akcja zakończona tragicznie, ponieważ górnicy zginęli. Jednak ratownicy do końca przeszukiwali gruzowisko w nadziei, że znajduje się pod nim żywy człowiek. Bo zawsze trzeba mieć nadzieję. Każda akcja ratownicza jest inna. Ta w Rudnej była bardzo dynamiczna. Najpierw ratownicy przeszukiwali kilkusetmetrowe gruzowisko rękoma. Potem użyliśmy ciężkich maszyn, a na koniec, gdy zlokalizowaliśmy górnika, znów ratownicy rękoma odsypywali skały. Mamy najnowocześniejszy sprzęt, ale są momenty, że zwykła łopata czy kilof okazują się zbyt skomplikowanymi narzędziami, bo sytuacja wymaga po prostu pracy gołymi rękami.
Każdy górnik ma nadajnik lokalizacyjny, który ma ułatwić odnalezienie pracownika w przypadku przysypania go skałami. Tym razem nadajnik nie pomógł...
Na ten temat wypowiedzą się specjaliści, którzy badają zdarzenie. Jestem ratownikiem z dziewiętnastoletnim stażem, i wiem, że technika napotyka bariery. Gdy nad człowiekiem zalega kilka metrów urobku, a wokół pracują maszyny, dochodzi do odbicia sygnałów. Nie jest tak, że odbieramy sygnał i idziemy wprost tam, gdzie znajduje się człowiek.
Ratownicy reagują w sytuacjach zagrożenia pracowników Polskiej Miedzi. Ilu was jest?
W JRGH pracuje 116 osób. Poza tym dyżury pełni 387 ratowników górniczych. Są też dwa oddziały straży pożarnej z zastępami ratownictwa chemicznego i technicznego. Cały czas się szkolimy i podnosimy poziom jakości sprzętu. Zwłaszcza że górnicy schodzą coraz głębiej, a tam panują wysokie temperatury. Ratownik musi być więc uodporniony na taką temperaturę, stres i przygotowany do wielkiego wysiłku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto