Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ściśle tajne sztolnie

Juliusz PODOLSKI
Kowary, miasteczko koło Karpacza, dopiero od kilku lat odsłania swoje tajemnice. Zakłady Produkcyjne R-1 były ponad 50 lat ściśle tajną kopalnią uranu. To z tutejszego metalu powstała pierwsza radziecka bomba atomowa.

Kowary, miasteczko koło Karpacza, dopiero od kilku lat odsłania swoje tajemnice.
Zakłady Produkcyjne R-1 były ponad 50 lat ściśle tajną kopalnią uranu. To z tutejszego metalu powstała pierwsza radziecka bomba atomowa.

W pięknej kotlince położonej pomiędzy dwoma wzniesieniami obrośniętymi gęsto sosnami stoją dwa hotele z kompleksu wypoczynkowo-rekreacyjnego „Jelenia Struga”. Tuż za budynkiem hotelowym zwanym potocznie „wagonem” znajduje się okratowane wejście, przez które przechodzi się do mrocznych sztolni uranowych.

Miasto zamknięte

- Poszukiwanie i wydobycie rud uranowych było otoczone ścisłą tajemnicą. Na drogach wjazdowych do miasta stały szlabany. Każdy, kto tu przyjeżdżał, musiał być dokładnie sprawdzony – mówi Franciszek Gawor, były dyrektor Zakładów Produkcyjnych R-1 w Kowarach, a dzisiaj człowiek, bez którego sztolnie i ich historia odeszłyby w niepamięć.
Prowadząc nas chodnikami sztolniowymi , wspomina:

- Gdy Kopalnie Kowarskie zamieniono na Zakłady Przemysłowe R-1, Kowary stały się miastem zamkniętym, a kopalni pilnowali żołnierze z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, UB, ale i NKWD.

W R-1 funkcjonował Wydział I, który był tajną kancelarią. Każdy miał swoją skrzynkę na przechowywanie dokumentów, nie można było niczego kopiować, wszystko deponowano w skrzynkach opatrzonych indywidualnymi pieczęciami. Cała dokumentacja do roku 1956 była sporządzana w języku rosyjskim.

– Rosjanie nigdy nie używali słowa uran, tylko wydobycie metalu, produkcja metalu – wspomina dyrektor Gawor. – Tak bardzo chciano ukryć prawdziwą produkcję, że stworzono spółkę polsko-rosyjską, czyli formę własności nieznaną w ówczesnej gospodarce.

Uran cenny jak złoto

Rosjanom niezwykle zależało na szybkiej i intensywnej eksploatacji rud uranu. Świadczy o tym fakt, że od 1948 roku do 1962 roku z Zakładów Produkcyjnych R-1 w Kowarach wyeksportowano do Związku Radzieckiego ponad 600 ton uranu. - To nieprawda, że tu w sztolniach Rosjanie wykorzystywali więźniów i żołnierzy do wydobywania rud uranu. Owszem byli i tacy, ale zatrudniano głównie górników zawodowych, którzy byli pod stałą kontrolą aparatu bezpieczeństwa – mówi Franciszek Gawor.
Pracujący w kopalni przy wydobyciu uranu musieli podpisywać specjalne oświadczenia o zachowaniu tajemnicy. Zanim zostali zatrudnieni, służby specjalne dokładnie prześwietlały ich życiorysy, poszukując przede wszystkim kontaktów z zagranicą. Zdarzało się, że podejrzani o ujawnienie tajemnicy znikali z miasta w ciągu jednego dnia. W taki też sposób, „żegnano się” ze specjalistami z ZSRR, którzy nie mieli czasu nawet by się spakować. W ciągu jednego dnia wracali do kraju.

- Rosjanie mieli tu wszystko, a wracając do kraju, trafiali zwykle w odludne miejsca, by nie mogli opowiadać o kopalni i „dobrobycie” w Polsce. Pamiętam jak jeden z nich – Unkowski, podniósł słuchawkę i usłyszał: – Tu Moskwa. Rzucił nią w moją stronę i kazał mi rozmawiać. Wiedział, że oznacza to powrót do ZSRR. Tym razem było inaczej, bowiem zadzwonił jeden z polskich specjalistów, który miał nazwisko Moskwa. Innym razem, kiedy geofizyk Sasza Grigoriew otrzymał wezwanie ze stolicy ZSRR, przeszmuglowaliśmy go dziesięć dni w szpitalu zakaźnym, by zdążyć spakować wagon z jego dobytkiem i wysłać do matki w Leningradzie – wspomina Gawor

Wydobycie uranu w latach 40. i 50. było tak ważne dla Rosjan, że dzięki gorącej linii z Moskwą można było zamówić brakujące elementy do wydobycia. Już na drugi dzień po telefonie na pobliskim lotnisku w Lipnicy lądował samolot ze skrzyniami z wiertłami, materiałami żelaznymi. Adresowano je na Kuznieckie Rudniki i trafiało na stację kolejową w Kowarach – tłumaczy Franciszek Gawor.

Eksport, nie wywózka

Władzom ZSRR, tak bardzo zależało na polskim uranie, że nie było mowy o wywożeniu tego surowca z Polski, lecz jego eksporcie. Wynika to jasno z odtajnionych dokumentów rządowych. Mieszkaniec Kowar odnalazł w Warszawie tajną decyzję rządu z 1950 roku podpisaną przez prezydenta Bolesława Bieruta i Hilarego Minca, na podstawie której Zakładom R-1 w Kowarach rząd udziela ponad 170 mln zł kredytu w tym m.in. 45 mln miało być przekazane na inwestycje przemysłowe, na osiedle mieszkaniowe dla górników i specjalistów 76 mln złotych, a na akcję socjalną i szkolnictwo prawie 3 mln zł. Kredyt miał zostać spłacony z eksportu rudy uranu do ZSRR.

Radziecka bomba atomowa

W 1957 r. kopalnia była zarządzana już tylko przez Polaków. Powodem była niższa już jakość rud uranu, a także nowe miejsca wydobycia w innych krajach obozu socjalistycznego. Z całą pewności można jednak powiedzieć, że pierwsza radziecka bomba atomowa miała uran pochodzący z Kowar.
- Pierwsze transporty uranu szły w beczkach metalowych, numerowanych i zakręcanych i do ZSRRi trafiał za pomocą samolotów. Rosjanom bardzo się spieszyło. Był to rok 1947 i 1948, a w 1949 wybuchła pierwsza bomba rosyjska. Możemy więc podejrzewać, a nawet być prawie pewni, że została ona wykonana z rud uranu z Kowar – mówi Gawor
Niektórzy badacze twierdzą, że do jej produkcji wykorzystano uran zgromadzony w Niemczech. Jak wiemy jednak ten pochodził również z Kowar. Tak czy owak był to najprawdopodobniej minerał wydobyty w Polsce.

Jelenia Struga

W 1998 roku dwaj przedsiębiorcy z Wielkopolski: Wojciech Jabłoński i Marek Jankowski, odkupili sztolnie z przylegającymi do niej terenami i zaczęła powstawać tu „Jelenia Struga”. Dzisiaj jest to nie tylko podziemna trasa turystyczna w sztolni uranowej, ale inhalatorium rodanowe oraz dwa hotele ze znakomicie urządzonymi gabinetami kosmetycznymi i leczniczymi.

Niemcy byli pierwsi

Jeszcze przed II wojną światową Niemcy rozpoczęli wydobywanie rud uranu z karpackich gór, a od 1940 r. mocno zintensyfikowali swoje prace badawcze nad przydatnością tego kruszcu dla potrzeb atomistyki.
Kiedy Rosjanie natrafili w czasie działań wojennych na terenie Niemiec na bogatą dokumentację, postanowili sami rozpocząć wydobycie. Uran eksploatowano m.in. w Karpaczu, Szklarskiej Porębie, Wleniu, Kletnie
i Miedziance, jednak najbogatsze złoża znajdowały się w Kowarach.

Skażeni promieniami

Praca w kopalni uranu prowadziła do śmierci. Chodniki miały 1,7-1,9 metra wysokości, a szerokości ok. 1,5 metra. Uran występuje w skałach zawierających ponad 70 procent krzemionki, co sprzyjało rozwojowi pylicy.
- Są dwa sposoby wiercenia otworów pod ładunki: suchy i z podlewką. Rosjanie stosowali tę pierwszą. Kiedy wierci się w skale takiej jak w naszej kopalni, to górnika nie widać nawet z najbliższej odległości. Spowija go bowiem gęsta chmura. Już sam pył jest niebezpieczny, a ten był uranowy. Później zaczęto zmuszać górników do stosowania metody wilgotnej, ale ta spowalniała pracę, a w tamtych czasach istotna była wydajność. Wielu górników, którzy pracowali w tej kopalni, nie żyje już– mówi Gawor.
Innym niebezpieczeństwem czyhającym na górników był promieniotwórczy gaz radon. W płucach człowieka narusza on i niszczy żywe komórki. W małych dawkach jest wykorzystywany w celach leczniczych.
Według dokumentów zgromadzonych prze Biuro Obsługi Roszczeń byłych Pracowników Zakładów Produkcji Rud Uranu większość z 23 tys. osób, których aktami dysponują w mniejszym lub większym stopniu, była narażona na działanie promieniowania jonizującego. Wielu z nich zmarło.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto