Strażacy wciąż gaszą stadninę przy zamku Książ

Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, ogień rozprzestrzenił się już na większość obiektu. Już w czwartek strażacy zapowiadali, że dogaszanie może trwać kilka dni. Rozgarniana przez nich słoma wciąż się tli.

Budynek został doszczętnie zniszczony. To obiekt pochodzący z XIX wieku. Na szczęście stoi w sporej odległości od pozostałej części zabytkowego kompleksu. Gdyby z nim sąsiadował, pewnie spaliłoby się wszystko.

- Strata oryginalnego budynku jest nie do oszacowania. Można mówić tylko o koszcie odbudowy obiektu, a będzie on na pewno bardzo duży - mówi Barbara Obelinda, szefowa Oddziału Dolnośląskiego Konserwatora Zabytków w Wałbrzychu.

Chodzi o to, że odbudowany obiekt będzie musiał mieć ten sam kształt i elementy, jak spalony. Idealne odtworzenie wszystkiego będzie wyjątkowo kosztowne.
Leszek Łachmacki, kierownik Stada Ogierów w Książu, przyznaje, że szczęśliwym trafem nie ucierpiały zwierzęta.

- Jednak stanęliśmy teraz przed problemem ich wykarmienia - wyjaśnia Leszek Łachmacki. - Pożar strawił półroczny zapas siana dla naszych koni. To, co nam zostało, wystarczy zaledwie na miesiąc.

Łachmacki apeluje o wsparcie. Osoby, które są zainteresowane jego udzieleniem, są proszone o kontakt telefoniczny, mejlowy bądź osobisty ze Stadem Ogierów w Książu. Uzupełnienie zapasu siana to potężny koszt.

Początki Stada Ogierów w Książu sięgają XVIII wieku. Książę Hochberg, właściciel zamku Książ, nakazał wówczas wybudować oficyny gospodarcze dla koni.
Zabudowania stada pochodzą z XIX wieku, a obecny wygląd nadała im przebudowa na początku XX wieku. W 1935 roku stajnie przejęło państwo pruskie i rozpoczęto tu hodowlę ogierów, głównie rasy oldenburskiej.

Po zakończeniu wojny stado stało się własnością państwa polskiego. Obecnie specjalizuje się w hodowli koni rasy śląskiej.

Współpraca ARS