Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świdniczanin domaga się 3 mln zł za nieprzyjęcie kuponu lotto

Małgorzata Moczulska
Wielkie kumulacje przyciągają do punktów lotto rzesze Dolnoślązaków
Wielkie kumulacje przyciągają do punktów lotto rzesze Dolnoślązaków Tomasz Bołt
Dziś wyrok w sprawie fortuny, która przeszła koło nosa. W czerwcu 2009 roku Zenon P. ze Świdnicy chciał nadać kupon, ale pracownica sklepu Carrefour w Świdnicy, gdzie mieścił się punkt lotto, odmówiła jego przyjęcia. Zdenerwowany mężczyzna kazał jej to pisemnie poświadczyć. Ta na odwrocie napisała: "Nie przyjęłam tego kuponu. Nie mam do tego uprawnień" i podpisała się. Kilka godzin później okazało się, że liczby, które mężczyzna zakreślił na jednym z niewysłanych kuponów, gwarantowały tego dnia wygraną - 3 mln zł.

Pan Zenon postanowił walczyć o utraconą fortunę. Złożył w Sądzie Okręgowym w Świdnicy cywilny pozew o odszkodowanie. Domaga się od sieci Carrefour 3 mln zł zadośćuczynienia, bo twierdzi, że to właśnie z winy pracownicy tej sieci stracił wygraną. Świdnicki sąd pozew w całości oddalił. Pan Zenon odwołał się i dziś w sądzie apelacyjnym zapadnie prawomocny wyrok.

Carrefour nie czuje się winny. Pełnomocnik sklepu bronił się przed sądem, że to Totalizator Sportowy powinien być pozwany, bo do niego należy kolektura.
- Nasz regulamin jest bardzo prosty. Nie ma nadanego i zapłaconego kuponu, nie ma wygranej - twierdzi natomiast Piotr Gawron, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. Dodaje, że w trzech ostatnich latach podobnej sprawy nie mieli. Opowiada, że w Totalizatorze krąży kilka anegdot o pechowych graczach. Na przykład ta o mężczyźnie, który od 1957 roku zawsze skreślał tę samą kombinację liczb. Pewnego razu trafił do szpitala, więc poprosił o przysługę córkę. Niestety, ta zupełnie zapomniała o obietnicy. I właśnie tego wieczora po raz pierwszy od 35 lat padły jego liczby.

Inna historia świadczy o tym, że warto mocno zastanowić się, zanim człowiek pochwali się wygraną. 30 marca 1994 roku pewien mężczyzna zorientował się, że trafił szóstkę. Nieprzytomny ze szczęścia zapożyczył się i wyprawił wielką imprezę dla całej wsi. Tego dnia szóstkę trafiło jednocześnie 80 osób. Pieniądze z wygranej nie starczyły pechowcowi nawet na spłacenie długu.

Jedynym, który mimo braku kuponu i po terminie odebrał wygraną, był w 2002 roku Franciszek Majka z Wrocławia. Wygrał proces z Totalizatorem i zainkasował 1,8 mln zł. Mężczyzna twierdził, że nie zgłosił się po odebranie nagrody, bo lottomat wprowadził go w błąd. Wyświetlił komunikat: Przepraszamy, brak wygranej. Kupon więc wyrzucił. Potem jednak skierował sprawę do sądu.
Milionowe wygrane rozpalają naszą wyobraźnię od lat. Zwłaszcza że kwoty wygranych są zawrotne. W tych dniach ponad 150 mln euro można wygrać we włoskiej grze liczbowej Superenalotto. Najwyższa wygrana w naszym kraju wyniosła ponad 25 mln zł i padła w kwietniu tego roku w Elblągu.

Po latach wywalczył miliony od Totalizatora

Rozmowa z mecenasem Kazimierzem Cyrklewiczem, pełnomocnikiem Franciszka Majki z Wrocławia, który w 2002 roku wygrał proces z Totalizatorem Sportowym

Reprezentował Pan przed sądem wrocławianina Franciszka Majkę, jedynego Polaka, któremu udało się odebrać wygraną w totolotka, mimo że nie miał kuponu. Mówiąc dokładnie, miał kupon, ale go wyrzucił, bo błędnie poinformowano go, że nie trafił liczb. Czy mieszkaniec Świdnicy ma również na to szansę?

Nie znam dobrze sprawy, ale z tego, co wiem, to z całą pewnością są dwie zupełnie różne sytuacje.

Czym się one różnią?

Przede wszystkim tym, że w sprawie pana Majki mieliśmy do czynienia z niewykonaniem w sposób należyty - i dodatkowo z winy totalizatora - zawartej z nim umowy. W sprawie mieszkańca Świdnicy taka umowa nie została w ogóle zawarta. Oczywiście, przedmiotem postępowania może być to, dlaczego i z czyjej winy nie udało się jej zawrzeć, ale mimo to te sprawy są zupełnie inne i mają dwie różne podstawy prawne.

Ale Pana klient nie miał dowodu, czyli kuponu, a w totalizatorze obowiązuje przecież zasada: nie ma kuponu - nie ma wygranej...

Tak. Ale udało nam się udowodnić przed sądem, że kupon, na którym skreślono te sześć szczęśliwych liczb, należał do pana Majki. To trwało prawie dwa lata, ale w efekcie sąd nie miał żadnych wątpliwości. Dlatego mój klient odebrał swoją wygraną. Po latach, ale z należnymi odsetkami.

MM

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto