Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Violetta Villas: Szaloną być, absynt pić, z czekoladką...

Redakcja
"Villas
"Villas okładka płyty
"Villas to gwiazda, jakiej w Polsce wcześniej nie mieliśmy i nie mamy" – mówi Bogusław Kaczyński w biografii artystki.

Artystka zmarła 5 grudnia w Lewinie Kłodzkim, w biedzie. Miała 73 lata.

czytaj: Śmierć Violetty Villas
VV była zjawiskiem pełnym sprzeczności. Wampem, gwiazdą PRL-u. Pierwszą celebrytką komunistycznej Polski, wreszcie „głosem ery atomowej”. Śpiewała na tej samej scenie co Frank Sinatra i Barbara Streisand. W Las Vegas i Carnegie Hall. Dla jednych królowa kiczu, inni płakali ze wzruszenia na jej piosenkach. Pomagała zwierzętom i jednocześnie uwielbiała futra z norek. Bezwzględnie oddana Bogu i religii, na scenie emanowała seksem. Jak to się stało, że pyzata Czesia z małego Lewina, córka górnika i bufetowej, doszła na sam szczyt? I dlaczego tak boleśnie upadła?

„W Lewinie koło Kudowy zraniono serce me”... Jej biały dom na wzgórzu w Lewinie na Dolnym Śląsku od poniedziałku okupują dziennikarze. Przychodzą też fani, czasem zostawią w bramie wjazdowej kwiaty albo zapalą znicz. **

Prokuratura w Kłodzku bada powody śmierci piosenkarki. Po sekcji zwłok we Wrocławiu okazało się, że przyczyną jej odejścia mogło być zapalenie płuc albo nieleczone złamanie nogi.

Schorowaną artystką po jej wyjściu ze szpitala psychiatrycznego w 2006 roku miała opiekować się Elżbieta Budzyńska. Następnego dnia po śmierci Villas przekonywała dziennikarzy: - W poniedziałek nic nie wskazywało, że „pańcia” się gorzej czuje. Nawet coś zjadła.

Małgorzata Gospodarek, synowa Viollety: - Mąż pojechał tam we wtorek, nie był w domu matki od lat, nie wpuszczała go. W środku zobaczył bidę z nędzą. Podejrzewa, że Violetta była zamykana w pokoju. W ogóle nie wychodziła.

Mieszkańcy Lewina mają mieszane uczucia. Z jednej strony żałują piosenkarki, z drugiej – mają do niej żal.

**czytaj:

Wstępne przyczyny śmierci Violetty Villas

**

- Obiecała wypromować Lewin, a stało się niestety odwrotnie. Teraz wszyscy w Polsce uważają, że nikt jej tutaj nie pomógł, a to nieprawda – mówi Lucyna Prokop-Janik, znajoma Villas (jej matka grała z nią w szkolnym zespole). – To ona się od nas odwróciła i zamknęła w domu.

„Pocałunek ognia”

14 lutego 2011, benefis pięćdziesięciolecia pracy artystycznej Violetty Villas w Domu Kultury w Kielcach, na widowni tłumy. Wokalistka z trudem wchodzi na scenę, prowadzona przez organizatorów.

- Całuję Was w samo serce – mówi, sepleniąc. Nie jest w stanie zaśpiewać bez fałszu „Pocałunku ognia”, jednego ze swoich największych hitów. Zapomina słów. Publiczność dodaje jej otuchy. Podpowiada. Raz po raz wybuchają owacje.

„Było smutno i wzruszająco. Był cień tamtego talentu i tamtej sławy. Był medal ministra kultury wręczony przez kogoś innego i tort od lokalnego biznesmena” – komentował benefis Villas jeden z reporterów Polsatu.

- Starość nie radość – woła Violetta ze sceny.

– Ten koncert to był gwóźdź do trumny – ocenia jeden z jej znajomych.

- Jak to zobaczyłam, to płakałam. Jak oni mogli jej to zrobić?! – oburza się właścicielka sklepu spożywczego z pl. Kościuszki w Lewinie.

„W Lewinie koło Kudowy jest słońce, które mnie zna...”

Czesława Cieślak, bo tak naprawdę nazywała się Villas, urodziła się 10 czerwca 1938 r. w Heusy w Belgii. Ojciec-górnik dostał tam pracę i wkrótce ściągnął całą rodzinę. Do Polski Cieślakowie wrócili w 1946 r. Zamieszkali z czwórką dzieci w Lewinie.

Matka Czesi była bufetową, ojciec został komendantem milicji. Nie na długo. Wkrótce trafił do więzienia, oskarżony prawdopodobnie o przemyt czeskich butów. Po odsiadce zatrudnił się na kolei.

Był despotą – piszą autorzy książki „Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia”, tylko Czesia nie bała się mu postawić. Od małego się wyróżniała. Była krągła, miała burzę jasnych włosów, uwielbiała kokardki, falbanki i kwiaty. Ładnie śpiewała i tańczyła.

„We włosach kliwii kwiat, dla ciebie, miły...”

Jej kariera zaczęła się od puzonu. W 1959 roku Czesława chodzi na lekcje nauki gry na tym instrumencie do prof. Zdzitowieckiego w Warszawie. Namawia go, żeby zaprosił ją na próbę w Studiu Nagrań Polskiego Radia. Profesor zgadza się na odczepnego. Wieczorem skromnie ubrana Czesia pojawia się w sali prób. Orkiestra zbiera się już do domu. Dziewczyna zaczyna śpiewać „Cygańską miłość”. Na sali zapada cisza, z wrażenia.


Jest rok 1961. Jej kariera nabiera tempa. Piosenka Villas „Dla ciebie, miły” wygrywa plebiscyt czytelników „Expressu Wieczornego”. Dzięki temu może wystąpić na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie.

Jerzy Gruza wspomina w nieautoryzowanej biografii „Villas...”:
„Z Violettą były problemy: jak ją ubrać, jak uczesać, bo była zjawiskowa głosowo, ale niestety ciężka do ubrania i pokazania. Kamera jej nie lubiła, bo nie wyglądała jak gwiazda. Gruba i brzydka, jak dziewczyna z przedmieścia, w fatalnej sukience”.

Podobno w sprawie jej sukienki w Sopocie interweniuje sam premier Cyrankiewicz. Violetta zamyka się w toalecie i płacze. Nie może się przebić na festiwalach, czuje się w kraju niedoceniona.

„Strangers In The Night”

Jest rok 1966. Tuż przed Wigilią Violetta zostawia swojego 10-letniego syna z nianią i leci do Las Vegas. Nie zna języka, jest przestraszona, ale mocno zdeterminowana.

„Jak stałam na schodach, zapalał się i gasł neon „Violetta Villas”. I myślałam, czy to prawda, że ja tu jestem, w tym Las Vegas?” – będzie powtarzała później w wywiadach.

Śpiewa w hotelu Dunes „Granadę”, „Traviatę”, „Strangers In The Night”... Są piękne suknie, schody, balet i w końcu sukces. Kosze kwiatów, owacje. Ciężko pracuje, ma koncerty dwa albo trzy razy dziennie po dwie godziny.

Po powrocie do kraju nie jest już tą samą Violettą – mówią znajomi. Przerysowany makijaż, doklejone rzęsy, operacje plastyczne, „spadochron zamiast włosów”, wreszcie nałogi. Kupuje dom w Magdalence, jeździ białym „dżaguarem”, ale majątek szybko się rozchodzi.

W Stanach poznaje polskiego restauratora Teda Kowalczyka. On jest nią zafascynowany, ale przy okazji chce z nią robić biznes. Biorą ślub. Wideo z wesela można kupić za 80 dolarów. Małżeństwo szybko jednak się rozpada i przeradza w nienawiść.

Jest połowa lat 80. Po jednym z koncertów w Syrenie do Violetty przepycha się około 30-letnia dziewczyna z bukietem róż, z wyglądu chłopczyca. Wkrótce zostanie jej opiekunką. I całkowicie nią zawładnie.

„Lewinie, drogi Lewnie, dlaczegoś zdradził mnie?”

W 1996 roku Kazik Staszewski nagrywa z Violettą duet, piosenka staje się hitem. Tymczasem artystka popada w długi. Skłócona z rodziną w Lewinie i z jedynym synem – Krzysztofem. W dodatku przy jej domu w Magdalece rozrasta się zwierzyniec. Postanawia wrócić do rodzinnego Lewina. Przywozi ze sobą 140 kotów, 60 psów i 10 kóz. Ludzie witają ją jak diwę. Dostaje trzyhektarowy teren od gminy na schronisko i tytuł honorowej obywatelki. Mieszkańcy liczą, że wypromuje ich miasto. W miejskim kinie „Violetta” chcą dla niej zrobić „Las Vegas”, ale nic z tego nie wyjdzie.

- Zagrała w Lewinie koncert, wszyscy płakali – wspomina powrót Violetty Lucyna Prokop-Janik. – W moim kiosku sprzedawałam wtedy jej płyty z autografem za 25 zł i pocztówki Lewina z jej fotografią.

W domu gwiazdy przybywa zwierząt, znów pojawiają się problemy z pieniędzmi. Syn załatwia jej rentę, ok. 700 zł, żeby miała stały dochód.

- Ona przestała panować nad tymi psami – mówi pani Renata, najbliższa sąsiadka gwiazdy w Lewinie. – W okolicy panował straszny fetor. A Violetka przestała wychodzić z domu. Znalazła się pod wpływem Elżbiety, podobno nawet okna nie mogła sama otworzyć.

W 2006 r. Jan Mulawa, szwagier Violetty, znajduję ją na podwórku przed domem, skrajnie wyczerpaną i niedożywioną, w psich odchodach. Dzwoni po pogotowie (ona nie wybaczy mu tego do końca życia). Gwiazda trafia do szpitala psychiatrycznego w atmosferze skandalu. Po dwóch miesiącach zostaje wypuszczona.

- Źle się stało. Syn próbował ją tam zatrzymać, ale bezskutecznie – wspomina Mulawa. – Była chora, uzależniona. Może gdyby zaczęła się leczyć, nie znalazłaby się na takim dnie.

Schorowana gwiazda jednak wraca na scenę. Dla wielu jest to smutny widok. W 2010 r. na koncercie we Wrocławiu jej występ promuje się jako „PHU Violetta Villas”. Z gwiazdy staje się przedsiębiorstwem handlowo-usługowym.

„To był upadek – ocenia Waldemar Kocoń. - Czesława Gospodarek nie dźwignęła sławy Violetty Villas. Ta sława zagnieździła się w jej lokach jak nietoperz. I nikt nie umiał tego nietoperza wyjąć”.


Korzystałam m.in. z nieautoryzowanej biografii „Violetta. Nic przecież nie mam do ukrycia”, Izy Michalewicz i Jerzego Danilewicza. W śródtytułach cytaty z piosenek VV.


Koncerty i festiwale w 2011 roku


7 z Garażu: Wygraj telefon komórkowy


Wrocław: Sylwester 2011


Konkurs na zdjęcia z wrocławskiego zoo

**

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto