Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałbrzych. Bojowe wozy strażackie jak karetki pogotowia. Jeżdżą do rozbitej głowy czy duszności...

Adrianna Szurman
Coraz więcej wyjazdów starzy pożarnej zamiast pogotowia ratunkowego. Gdzie karetki? Stoją pod szpitalami
Coraz więcej wyjazdów starzy pożarnej zamiast pogotowia ratunkowego. Gdzie karetki? Stoją pod szpitalami Dariusz Gdesz
Bojowy wóz na sygnale pędzący do pani z dusznościami, w środku pięciu ludzi i od 2,5 tys. do 8 tys. litrów wody, to widok coraz częstszy w Wałbrzychu. Powód? Nie ma karetek, więc dyspozytor wysyła strażaków. Wyjechać do akcji musi cały zespół, w pełnym rynsztunku, na wypadek gdyby został zadysponowany do pożaru.

Wałbrzyscy strażacy jeżdżą coraz częściej do zdarzeń niezwiązanych z gaszeniem pożarów, czy wypadkami drogowymi, gdzie niezbędna jest ich pomoc na przykład w wydobyciu ofiary ze zmiażdżonego auta, albo zabezpieczeniu miejsca zdarzenia.

Są wzywani do duszności, rozbitej głowy, złego samopoczucia, ale i bardziej dramatycznych wypadków, gdzie karetka ze względu na ukształtowanie terenu nie może dojechać, albo jej po prostu nie ma. Zdarza się, że dowożą lekarza w miejsce, gdzie przebywa chory. W ostatnim dniach tak było dwa razy, kiedy w terenie nie mógł wylądować śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i lądował w szpitalu im. A Sokołowskiego na Piaskowej Górze. Strażacy musieli przyjechać po lekarza i zawieźć go do poszkodowanego.

- Tylko od października do końca listopada w Wałbrzychu i okolicy było 11 wyjazdów, które my, strażacy nazywamy izolowanymi zdarzeniami medycznymi. To dużo więcej niż kiedyś. Wszyscy strażacy mają podstawowe przeszkolenie medyczne w zakresie udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, na przykład resuscytacji czy stabilizacji głowy po wypadku - przyznaje kpt. Tomasz Kwiatkowski z Państwowej Straży Pożarnej w Wałbrzychu.

Zazwyczaj te umiejętności wykorzystują podczas ratowania ludzi z pożaru czy wypadku, jeśli są pierwsi na miejscu zdarzenia. Teraz jednak wzywani są do wszelkiego rodzaju zgłoszeń, jeśli w pobliżu nie ma karetki pogotowia, a dyspozytor Centrum Powiadamiania Ratunkowego stwierdzi, że dojadą na miejsce szybciej niż karetka.

Przy każdym takim zgłoszeniu, wyjechać pełnym rynsztunku bojowym musi cały zespół. Takie są procedury, bo w każdej chwili zastęp może być wezwany do pożaru. Zazwyczaj jedzie tzw. średni wóz bojowy, a to oznacza wyjazd pięciu strażaków i pojazd z 2,5 tys. litrów wody. Zdarza się, że zamiast karetki jedzie nawet tzw. ciężki wóz z 8 000 litrów wody i trzyosobową załogą.

Tylko w kilku ostatnich dniach strażacy jechali zamiast karetki do 51-letniej pani po 6 udarach. Martwiła się o nią siostra, bo kobieta była w domu przy ul. Hirszfelda sama i miała kłopoty z oddychaniem. Strażacy ułożyli ją w pozycji bezpiecznej bocznej, podali tlen, udzielili wsparcia psychicznego i czekali na przyjazd pogotowia.

Przy ulicy Piasta, przed domem siedziała kobieta z ranami twarzy i ramienia. Okazało się, że rozpalała w kominku i pękła szyba. Na Długosza natomiast udzielali pomocy osobie, która przewróciła się i rozbiła głowę. Na 112 zadzwonili lokatorzy. Na pomoc wyruszył wóz bojowy ze strażakami. W Boguszowie - Gorcach mężczyzna tracił przytomność, czuł duszności i pieczenie w klatce. Na miejscu pojawiły się dwa wozy bojowe średnie - strażacy z miejscowego OSP i zawodowi. Podali tlen, udzielili wsparcia psychicznego i czekali na karetkę.

Tak jest za każdym razem, bo strażacy nie mają uprawnień do przetransportowania chorego do szpitala. - Nie mamy po prostu takiej fizycznej możliwości. W naszych pojazdach nie ma na to miejsca, nie jesteśmy podmiotem realizującym transport medyczny. To lekarz podejmuje takie decyzje, a nie strażak. W przypadku pana z Boguszowa, czas oczekiwania naszego zastępu na przyjazd kartki był długi, bo aż 50 minut - mówi Tomasz Kwiatkowski.

Dlaczego tak się dzieje? - Nie mamy na to wpływu w Wałbrzychu – tłumaczy dyrektor wałbrzyskiego Pogotowia Ratunkowego Ryszard Kułak. - Centrum Powiadamiania Ratunkowego na Dolnym Śląsku jest we Wrocławiu i w Legnicy. Byłe województwo wałbrzyskie obsługuje dyspozytor z Wrocławia. Jemu wyświetla się miejsce, gdzie potrzebna jest pomoc i lokalizacje karetek, jeśli uzna, że czas oczekiwania na zespół pogotowia jest zbyt długi, a szybciej dojedzie straż wysyła strażaków - mówi dyrektor Kułak.

Zdarza się, że system przerzuca dzwoniącego na 112 do innego dyspozytora, czyli pierwszego wolnego. - Jechaliśmy już na przykład do Walimia po dyspozycji od dyspozytora z Suwałk… Bardzo często jest też tak, że kiedy karetka stoi przed Szpitalem Górniczym, jest wysyłana do Świdnicy, bo dyspozytor widzi trasę po przekątnej, że to 7 km odległości, a nie faktyczne 25 licząc odległość drogową…

Dziś do ratowania wałbrzyszan oddelegowanych jest sześć karetek i jedna specjalistyczna (dawna R-ka) oraz jedna karetka cowidowa, ale ona wozi pacjentów z całego byłego województwa wałbrzyskiego. Nie ma już karetki wymazowej, bo jej zadania przejęła karetka Wojsk Obrony Terytorialnej.

- Nasze karetki, podobnie jak inne w kraju , dość długo stoją teraz przed szpitalami. Każdego przywiezionego chorego wymazuje się teraz pod kątem koronawirusa i sprawdza tzw. szybkimi testami antygenowymi. Ale to wydłuża procedury, dlatego zapewne częściej do zdarzeń jeżdżą strażacy – mówi Ryszard Kułak.

Jedno z tych zdarzeń, które zapadły im w pamięci, to wezwanie do porodu w Boguszowie – Gorcach… Na szczęście dla mamy i strażaków, obyło się bez odbierania porodu...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto