- Nagminnie zdarza się, że ludzie zostawiają buty do naprawy i już się po nie nie zgłaszają - mówi Stanisław Dzięgiel z zakładu szewskiego w dzielnicy Piaskowa Góra w Wałbrzychu. Dzięgiel ma w zakładzie obuwie, które czeka na właściciela już nawet dwa lata. Dlatego zdecydował się pobierać opłatę przed wykonaniem usługi.
Wywiesił też tabliczkę; napisał na niej, że po trzech miesiącach pozostawione u niego obuwie traci prawo własności.
Teraz ma na półkach aż 12 pozostawionych par. Kiedy na koniec roku robił remanent, wyrzucił dwa worki niechcianych butów.
Podobny problem ma Henryk Brodziński, szewc z Lądka-Zdroju. W jego zakładzie piętrzą się stosy butów, po które nikt się nie zgłasza. - Koledzy z Bystrzycy Kłodzkiej zaczęli pobierać opłatę przed naprawą butów. Ja też zamierzam tak robić - zapowiada.
Klienci oburzają się, że to bezprawne. Okazuje się, że nie mają racji. Jak wyjaśniają w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów, usługi szewskie są wykonywane w wyniku zawarcia przez konsumenta umowy o dzieło. - A prawo pozostawia usługodawcy i klientowi swobodę umawiania się co do terminu zapłaty wynagrodzenia za wykonaną umowę - tłumaczy Ernest Makowski z UOKiK.
- Zatem zgodne z prawem jest dokonanie zapłaty w całości zarówno przed, jak i po wywiązaniu się z umowy.
Makowski dodaje, że klient nie może także zapominać o swoich prawach. Jeżeli zapłacimy za naprawę butów przed usługą, a później uznamy, że zostały zreperowane nie tak, jak chcieliśmy, mamy prawo domagać się poprawek lub zwrotu pieniędzy.
Współpraca PG, WEN
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?