- Chcemy, aby prokuratura sprawdziła, skąd Mirosław Lubiński miał karty i kiedy dokładnie wszedł w ich posiadanie i czy nie została złamana ustawa o ochronie danych osobowych - mówi Artur Wylandowski.
Mirosław Lubiński pokazał karty na konferencji prasowej 13 lipca. Wówczas chodziło o trzy listy z poparciem dla Romana Szełemeja, które zakwestionowała komisja wyborcza. Ponad 50 podpisów, które na nich widniały, było wymyślonych. Sprawa trafiła do prokuratury.
Chłopak, który zbierał podpisy dla Romana Szełemeja i był podpisany pod kartami twierdzi, że ktoś mu je podrzucił. Mirosław Lubiński tłumaczy, że listy dotarły do jego sztabu i nie wie, kto je przyniósł.
- Listy zostały dostarczone we wtorek. Ustawa o danych osobowych nie została złamana, bo na kartach były wymyślone nazwiska i numery PESEL - tłumaczy.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?