Niepalący nie mogą poczuć dymu, nawet w szatni czy toalecie. W pubie ani restauracji nie wolno palić, chyba że jest odpowiednio duża i wydzielono tam specjalną salę dla palaczy.
- Ta ustawa to przysłowiowy gwóźdź do trumny dla wielu restauratorów - mówi Andrzej Tokarski, właściciel restauracji Barracuda w Wałbrzychu. Przyznaje, że koszty związane z wydzieleniem specjalnego miejsca są bardzo duże.
- Od tygodnia chodzimy i myślimy, co zrobić - mówi Andrzej Tokarski. Jego syn i wspólnik Robert Tokarski dodaje, że rozważali już różne warianty. Nawet zmianę prowadzonej przez siebie od 2006 roku restauracji na klub tylko dla palaczy ze specjalnymi legitymacjami pozwalającymi na wejście. Szybko zrezygnowali. Teraz zastanawiają się na wydzieleniem wentylowanej sali lub ustawienie kabiny.
- To będzie kosztowało kilkanaście tysięcy złotych, ale coś trzeba zrobić, bo przecież niezręcznie jest wypraszać klientów, którzy zechcą sobie zapalić - mówią. Narzekają też, że ustawa jest niedopracowana. Ich zdaniem mogła na przykład ograniczać palenie w porze obiadowej, np. w g. 13-17. Uważają też, że krzywdzący jest zapis mówiący, że przyłapany palacz zapłaci 500 złoty kary, a restaurator 2 tys. zł.
- A ludzie bywają złośliwi i takie kary mogłyby nas zniszczyć - mówi Robert Tokarski. Również Tomasz Kuliniec z kawiarni Cynamonowa Kaffee Klub w Kłodzku twierdzi, że wprowadzenie zakazu palenia w kawiarniach i restauracjach negatywnie odbiło się na funkcjonowaniu jego lokalu.
- Klientów jest coraz mniej, a obroty spadają - martwi się i dodaje, że sprawdzianem dla jego kawiarni będzie najbliższy piątek. Wtedy organizuje wielką imprezę andrzejkową.
- Mam nadzieję, że zakaz palenia nie odstraszy mi klientów - podkreśla.
Fakt, że 70 procent klientów to palacze, podkreśla Agnieszka Szymanek, menedżer wałbrzyskiej restauracji Pasaż. - U nas teraz nie można palić, ale nie wpłynęło to na wysokość obrotów - mówi. Wyjaśnia, że zmieniła się tylko klientela. Teraz przychodzą do nich rodziny z dziećmi. - Palacze powstrzymują się od palenia, ale w najbliższym czasie przygotujemy dla nich specjalną salę - mówi.
Dodaje, że kelnerzy twierdzą, że od kiedy w restauracji obowiązuje zakaz palenia, pracuje im się dużo lepiej i są wydajniejsi.
To głupi zakaz?
Regina Dydejczyk z Wałbrzycha
Zakaz palenia w miejscach publicznych w obecnym kształcie to absurdalny pomysł. Nie palę w domu i w pracy, ale wieczorem, kiedy spotykam się ze znajomymi w pubie, mam ochotę do piwa czy drinka zapalić papierosa. To mnie odpręża. Teraz przestałam bywać w takich miejscach. Jak pomyślę, że ktoś mi tego zabrania, to jest mi smutno. Ten zakaz to coś takiego jak kiedyś sprzedaż alkoholu po godzinie 13.
Julian Dydejczyk z Wałbrzycha
Nie palę od kilkunastu lat. Mimo to uważam, że pomysł nie jest trafiony. Dużo ludzi przychodzi na przykład do lokali, żeby napić się kawy czy piwa, a papieros jest nieodłącznym atrybutem przy takich napojach. Odbieram to po prostu jako ograniczanie swobód obywatelskich. Poza tym zmiana przepisów może uderzyć we właścicieli lokali. Jak oni będą plajtować, to pracę stracą również zatrudnieni w ich lokalach.
Małgorzata Matyjasik z Wałbrzycha
To totalna bzdura. Ograniczanie praw obywatelskich. Jak ludzie stoją na przystanku i palą papierosa, to trują innych, a samochód, który jedzie po ulicy i kopci z rury tak jak tysiąc papierosów, to nie szkodzi? Uważam, że to dyskryminacja palaczy.
Palę i czuję się jak małe dziecko, które musi się chować po kątach, żeby nie dać się przyłapać, bo dostanie karę.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
