Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałbrzych: W środę decyzja w sprawie wyborów

Sylwia Królikowska
W środę okaże się, czy sąd będzie rozpatrywał wniosek Mirosława Lubińskiego
W środę okaże się, czy sąd będzie rozpatrywał wniosek Mirosława Lubińskiego fot. dariusz gdesz
W środę sąd podejmie decyzję w sprawie wniosku o unieważnienie wyborów, złożonego przez Patryka Wilda. Tymczasem sprawa powoli się rozmydla i coraz więcej osób uważa, że na kupowanie głosów nie ma dowodów. A jeżeli już taki proceder miał miejsce, to na niewielką skalę.

Za odrzuceniem wniosku był sam prezydent Piotr Kruczkowski, który jeszcze kilka dni przed rozprawą w rozmowie z nami twierdził, że jest za tym, by wybory w Wałbrzychu po-wtórzono.

- Wniosek Wilda jest dla mnie absolutnym skandalem. Jest prowokacją wymierzoną w demokrację. Nie ma nic wspólnego z moją opinią, że jestem gotowy jeszcze raz poddać się weryfikacji wyborców. Swój głos argumentowałem tym, co się dzieje wokół Wałbrzycha - komentuje dziś Piotr Kruczkowski.

A okazuje się, że w kupowanie głosów w 2010 roku mogą być zaangażowane te same osoby, które brały udział w korupcji wyborczej w 2006 roku. Chodzi o Mirosława P., pracownika wodociągów. Jak się dowiedzieliśmy, ten sam mężczyzna pięć lat temu, kiedy o kupowanie głosów zostali oskarżeni ówczesna wiceprzewodnicząca rady powiatu i jej pomocnik, miał być również zamieszany w tę sprawę.

- Zaraz potem dostał pracę w wodociągach - twierdzi nasz informator.
Robert S., jak dotąd najważniejszy świadek w sprawie, powiedział w rozmowie z nami, że wiele razy spotykał się z mężczyzną. - W dniu wyborów spotkał się ze mną Mirosław P. z wodociągów. Do spotkania doszło na ulicy Lotników w Wałbrzychu. Tam Mirosław P. przekazał mi około 2-3 tysięcy złotych w drobnych, najczęściej 10- i 20- -złotowych banknotach - mówi.

Nie ukrywa, że dziś czuje się zagrożony. Wypytują o niego podejrzane typy i nachodzą w mieszkaniu. Czy z tego powodu z zeznań wycofała się Sylwia T.? Nie wiadomo. Pewne jest, że kobieta jakby zapadła się pod ziemię. Sam Robert S., który zna Sylwię T., zapewnia, że kobieta z własnej woli postanowiła zgłosić się do prokuratury. - Dowody na popełnienie przestępstw wyborczych zebrane przez CBA jednoznacznie wskazują, że Wałbrzych staje się polskim Palermo - przekonuj Mirosław Lubiński. - Teraz tylko prokuratura i sąd mogą sprawić, że miasto przestanie się kojarzyć z mafijnymi układami.

Przekonany jest o tym również Cezary Kuriata, radny Prawa i Sprawiedliwości. Był zaangażowany w wyjaśnianie podejrzeń o kupowanie głosów w 2006 roku. Tym razem powiadomił śledczych o 30 konkretnych osobach, które kupowały głosy w ostatnich wyborach samorządowych. - Jestem przekonany, że w Wałbrzychu kupowano głosy, i to na ogromną skalę. Wystarczy spojrzeć, jak chętnie do urn szli mieszkańcy najbiedniejszych ulic, i porównać to z wyborami do europarlamentu. Wtedy głosowało kilkadziesiąt razy mniej osób - mówi Kuriata.

To, czy dowody dotyczące kupowania głosów w Wałbrzychu przekonają sąd, okaże się w środę. Jeżeli sąd odrzuci wniosek, Wild już zapowiada odwołanie. Do momentu kiedy ostatecznie nie będzie rozstrzygnięty jego wniosek, zawieszona jest sprawa zgłoszona przez Mirosława Lubińskiego. Kandydat na prezydenta Wałbrzycha z ramienia Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej chce unieważnienia drugiej tury wyborów. Opiera się na zeznaniach czterech świadków: dwóch mężczyzn i dwóch kobiet. Wszyscy mieli kupować głosy dla PO. Ponadto Lubiński podaje w wątpliwość samo liczenie głosów. Twierdzi, że mogło dojść do sfałszowania list.

W drugiej turze wyborów na prezydenta Wałbrzycha w 71 komisjach wyborczych na terenie miasta wydano 28 077 kart do głosowania. Tymczasem łączna liczba głosów oddanych na Piotra Kruczkowskiego i Mirosława Lubińskiego wyniosła 27 435. Co się stało z 642 kartami? Na 276 z nich nie było zaznaczonego żadnego kandydata, natomiast na 322 było zaznaczonych dwóch. Różnica między kandydatami startującymi w drugiej turze wyniosła 325 głosów. Współpraca: ARS

Nagranie

Prokuratura Okręgowa w Świdnicy nie ma jeszcze wyników ekspertyzy nagrań Longina Rosiaka, który zarejestrował rozmowę z senatorem Romanem Ludwiczukiem. Według naszych informacji ekspertyzy mają wykazać co najmniej 30 ingerencji w nagranie. Sam bohater wulgarnej rozmowy po ujawnieniu nagrań w ogóle nie pojawiał się publicznie i nie chciał komentować sprawy. Po raz pierwszy zjawił się w sądzie podczas rozprawy dotyczącej wniosku Patryka Wilda, a wczoraj na konferencji dotyczącej Dnia Dawcy Szpiku, który będzie w mieście organizowany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto