Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Witoszów Dolny: Strażacy-ochotnicy wzniecali pożary

Małgorzata Moczulska
Strażacy-ochotnicy chcieli zostać bohaterami. Wzniecali więc pożary, a potem z dużym poświęceniem pożar gasili...
Strażacy-ochotnicy chcieli zostać bohaterami. Wzniecali więc pożary, a potem z dużym poświęceniem pożar gasili... Artur Szałkowski
Młodzi strażacy-ochotnicy z Witoszowa Dolnego wymyślili sobie sposób na to, by brać udział w akcjach gaśniczych, a przy okazji pokazać znajomym, jacy są dzielni. Dwóch z nich całkiem niedawno zostało ochotnikami i nie miało okazji gasić prawdziwych pożarów. Wynajęli więc kolegę, któremu obiecali płacić za wzniecenia pożarów. Ten podpalał więc trawy, siano, a nawet stodołę, a oni gasili.

Cała wieś była w szoku, bo tak wielu pożarów nikt nie pamiętał. Postanowiono nawet wyznaczyć nagrodę za wskazanie podpalacza. Na słupach porozwieszano ogłoszenia: "Przyszło nam się zmierzyć z seryjnym podpalaczem podpalił już dwie stodoły i jedną komórkę, gdzie wybuchła butla z gazem na szczęście nic się nikomu nie stało. Została ogłoszona nagroda w wysokości 3000 zł za wystawienie policji podpalacza.".

Policja nie chce informować, czy to właśnie nagroda pomogła w identyfikacji szajki, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że tak. Strażacy usłyszeli już zarzut spowodowania jednego pożaru i pięciu zagrożeń pożarem. - Przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów - mówi prokurator rejonowy, Marek Rusin.
Grozi im od roku do dziesięciu lat więzienia. Pięciu z nich jeszcze uczy się w szkołach średnich. O służbie w OSP mogą zapomnieć.

Niestety, takie sytuacje się zdarzają. Kilka lat temu 15-latek z Ochotniczej Straży Pożarnej w Stanowicach najpierw sam podpalił stodołę, a potem ją gasił. Po co? Wraz z kolegą przez 10 godzin brali udział w akcji gaśniczej, za co dostali potem blisko 100 złotych ekwiwalentu. Jak potem przyznał policji, to był głupi pomysł. Brakowało mu pieniędzy i wymyślił, że w ten sposób szybko je zarobi. Kiedy jednak pożar się rozprzestrzenił wystraszył się. Z ogromnym poświęceniem walczył o ugaszenie ognia. Kiedy jednak wyszło na jaw, że to on stoi za pożarem, jego bohaterstwo nie miało większego znaczenia. Koledzy ze straży nie mieli dla niego litości. Został wyrzucony z szeregów OSP.

Podobnie było w powiecie kłodzkim, gdzie strażacy- ochotnicy z jednej wsi też najpierw podpalali stodoły, a potem je gasili. Wpadli, bo brat jednego z podpalaczy przypadkowo usłyszał rozmowę na ten temat i zawiadomił komendanta. Niedaleko Wałbrzycha kilka miesięcy temu ochotnicy podpalali ścierniska. Motywem były pieniądze, które dostawali za udział w akcji.

- Na szczęście to wciąż incydenty - podkreśla Dariusz Szymanik z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy. - A ochotnicy w akcjach ratowniczych i gaśniczych poza miastem pełnią bardzo ważną rolę - dodaje. To oni pierwsi są na miejscu pożaru, czy powodzi i pierwsi udzielają pomocy poszkodowanym. Dzięki temu, że część jednostek OSP ma już profesjonalny sprzęt ratowniczy i są przeszkoleni, jeżdżą również do wypadków na drogach. To bardzo ważne, bo wtedy liczą się minuty, w których dotrze pomoc.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto