Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z przepustką poza magistrat

RAD
Wałbrzyscy urzędnicy pod lupą swoich przełożonych Pracownicy Urzędu Miejskiego w Wałbrzychu czują się szykanowani. Każde wyjście z urzędu w godzinach pracy muszą bowiem potwierdzać specjalnymi przepustkami.

Wałbrzyscy urzędnicy pod lupą swoich przełożonych

Pracownicy Urzędu Miejskiego w Wałbrzychu czują się szykanowani. Każde wyjście z urzędu w godzinach pracy muszą bowiem potwierdzać specjalnymi przepustkami. - Teraz jest tak, jak w każdym normalnym zakładzie pracy - odpiera zarzuty Krzysztof Prędki, sekretarz miasta Wałbrzycha.

By usprawnić pracę w wałbrzyskim magistracie, w jednym z wydziałów wprowadzono na próbę sprawozdania z przebiegu pracy w ciągu dniówki. Urzędnicy mieli opisywać, co udało im się zrobić w poszczególnych godzinach. Pomysł jednak szybko okazał się niewypałem i zrezygnowano z niego.
Ale od 6 lutego pracownicy urzędu miejskiego, gdy chcą wyjść w sprawach służbowych poza budynek, w którym pracują, muszą posługiwać się specjalnymi przepustkami. Na tych drukach potwierdzają u swojego naczelnika zgodę na wyjście, jego cel oraz datę i godzinę. W docelowym miejscu muszą otrzymać potwierdzenie wraz z datą i godziną wyjścia.
- Jest to kolejny przejaw szykanowania urzędników - oburzają się pracownicy magistratu, którzy nie ujawniają swoich nazwisk z obawy na represje ze strony pracodawcy. - Władze miasta najpierw miały nam wszystkim obniżać pensje, ale po burzy w mediach chyłkiem wycofały się z tego pomysłu. Teraz znów w nas biją, okazując brak zaufania i wprowadzając kolejne formy kontroli.
- W każdym normalnym zakładzie pracy są przepustki i nikt nie robi z tego tragedii - dziwi się oburzeniu urzędników sekretarz Krzysztof Prędki. - Do niedawna stosowaliśmy książki wyjść, ale nie mieliśmy za ich pośrednictwem pełnej informacji na temat nieobecności pracownika.
Naczelnicy wszystkich wydziałów przyznają, że zdarzało się, że podlegli im pracownicy znikali w czasie pracy na kilka godzin i nikt nie był w stanie ustalić miejsca ich pobytu, czy potwierdzić służbowego charakteru absencji w biurze. Cierpieli na tym przede wszystkim mieszkańcy miasta, których sprawy były załatwiane z opóźnieniem. Tymczasem audyt przeprowadzony w wydziale budżetowo-finansowym ujawnił, że wielu urzędników spotykało się w godzinach pracy w… sklepach.
- Przepustka jest dokumentem tej samej wagi co delegacja - przekonuje Krzysztof Prędki. - Jeśli w godzinach pracy poza urzędem przytrafi się komuś wypadek, np. złamie nogę, to przysługuje mu pełne ubezpieczenie i wszelkie świadczenia. Poza tym pracodawca ma obowiązek kontrolować pracownika, a urzędnicy - niestety - myślą tylko o sobie, zamiast o ludziach, którym powinni służyć.
Urzędników jednak to nie przekonuje.
- Prezydentów i naczelników przepustki nie dotyczą, tylko zwykłych pracowników. Jak przychodzimy do jakiejś firmy z prośbą o podbicie przepustki, to ludzie wręcz śmieją się z nas, bo nawet za komuny tak nie było. Poza tym jest to tylko zwiększanie biurokracji, bo jak ktoś ma coś prywatnego do załatwienia w godzinach pracy, to i tak to zrobi w czasie trwania przepustki.
Jednak mieszkańcom Wałbrzycha pomysł z przepustkami podoba się.
- Myślę, że dzięki temu nasze sprawy będą załatwiane szybciej i lepiej - powiedziała nam napotkana w ratuszu Bogusława Szałach.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto