Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za cztery lata w czołówce

Paweł Gołębiowski
Fot. Paweł Gołębiowski
Fot. Paweł Gołębiowski
Rozmowa z Pawłem Woźniakiem, nowym prezesem klubu koszykówki Górnik Wałbrzych • Obejmuje Pan obowiązki prezesa klubu sportowego. Czy będzie to pierwsze tego typu zajęcie w Pana karierze zawodowej? – Tak.

Rozmowa z Pawłem Woźniakiem, nowym prezesem klubu koszykówki Górnik Wałbrzych

• Obejmuje Pan obowiązki prezesa klubu sportowego. Czy będzie to pierwsze tego typu zajęcie w Pana karierze zawodowej?
– Tak. Wcześniej byłem wiceprezesem zarządu i dyrektorem finansowym w firmie Takoma Polska, wiceprezesem zarządu ds. finansowych w spółce DSA Financial, a także dyrektorem departamentu inwestycji kapitałowych i kredytów w spółce Howell. Ze sportem sporo mnie jednak łączy. Uprawiałem kiedyś wyczynowo lekkoatletykę, między innymi jako zawodnik klubu Skra Warszawa. W biegu na 440 metrów przez płotki byłem kilka razy mistrzem Polski, a w 1992 roku, jako reprezentant kraju, uczestniczyłem nawet w olimpiadzie w Barcelonie.

• Nie jest Pan rodowitym wałbrzyszaninem?
– Nie. Trafiłem tu siedem lat temu jako pracownik firmy Howell. Poznałem w Wałbrzychu moją żonę Katarzynę i pięć lat temu urodziła nam się córeczka Natalia, która jest wielką fanką koszykarzy Górnika. Chodzimy razem na ich mecze. Muszę dodać, że już od jakiegoś czasu zamierzałem zająć się działalnością społeczną w wałbrzyskim sporcie. Myślałem o lekkiej atletyce, ale koszykówka też jest mi bardzo bliska. Uwielbiam tę dyscyplinę sportu. Mieszkając w Warszawie, chodziłem na mecze Legii i Pruszkowa. Znałem też osobiście takich zawodników, jak Szybilski czy Dryja. W Górniku też poznałem już wcześniej kilka osób. Nasza współpraca powinna się dobrze układać. To ważne. Wałbrzyska koszykówka może zrobić dla miasta wiele dobrego. Jest tutaj sporo patologii i młodzież nie ma co ze sobą zrobić, potrzebuje wzorców. Drużyna na odpowiednim poziomie może wykreować idoli. Znakomity jest też pomysł Romana Ludwiczuka, aby stworzyć w szkołach szkółki koszykarskie i zorganizować współzawodnictwo w tej dyscyplinie sportu. Kiedy byłem zawodnikiem Skry Warszawa, widziałem znakomicie działający system. Sprowadzano tam młodych, zdolnych zawodników, oferowano im internat, stypendium i opiekę.

• Przed Panem sporo pracy. Czym zajmował się Pan ostatnio?
– Prowadzę działalność gospodarczą. Jestem niezależny finansowo i z pewnością nie przychodzę do Górnika, żeby się dorobić. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, bo prezesując w tym klubie, będę mógł łączyć moje dwie życiowe pasje: sport i zarządzanie finansami. Chcę zrobić z Górnika sprawnie działające przedsiębiorstwo, oparte na zdrowych zasadach rynkowych. Oczywiście solidny zalążek profesjonalnego klubu już tu jest. Górnik jak na warunki pierwszoligowe, sportowe, finansowe i organizacyjnie, prezentował się bardzo dobrze. Myślę jednak, że trzeba będzie się przyjrzeć, czy nie da się tu czegoś jeszcze poprawić.

• Od czego Pan zacznie?
– Po pierwsze trzeba założyć spółkę akcyjną, napisać dobry statut, ułożyć akcjonariat i zgromadzić kapitał założycielski w wysokości 500 tysięcy złotych. Druga rzecz to zdobycie pieniędzy. Wszystko da się zrobić i to będzie należało do mnie. Są już sponsorzy, którzy byli z Górnikiem w pierwszej lidze. Zadeklarowali dalszą pomoc, ale na ekstraklasę to oczywiście nie wystarczy.

• Ma Pan już na oku konkretnych sponsorów?
– Wiem już, że trzeba ich szukać nie tylko w Wałbrzychu i okolicach, ale w całym kraju. Chociaż w wałbrzyskiej strefie ekonomicznej działają takie firmy, które łatwo udźwignęłyby ciężar finansowania ekstraklasowej drużyny, zapewniając sobie jednocześnie znakomitą reklamę. Będę rozmawiał też z kilkoma firmami, z którymi współpracowałem w czasie mojej kariery zawodowej. Myślę, że wykorzystując moje doświadczenie zawodowe, mógłbym pomóc firmom współpracującym z Górnikiem. Zwiększenie przez nie zysków mogłoby skutkować obopólną korzyścią. Na rynku panuje taki trend, że główny, tytularny sponsor zapewnia 50 procent budżetu klubu. Przeważnie jest też dwóch, trzech, którzy dają 20-30 procent. Pozostałe pieniądze zapewniają mniejsi sponsorzy. Tak powinno być też w Wałbrzychu.
• Pan nie będzie się zajmował sprawami sportowymi?
– Nie. Od tego jest przede wszystkim trener Radosław Czerniak. Ja będę dbał o zapewnienie odpowiednich środków finansowych drużynie. Oczywiście porozmawiamy o jego wizji zespołu. Myślę, że potrzebny jest zespół ambitnych wojowników, którzy zostawią serce na parkiecie. To drużyna powinna być gwiazdą, a nie pojedynczy koszykarze. Wiadomo już, że skład Górnika zmieni się. Właściwie nie ma tu już zawodników, którzy wywalczyli awans do ekstraklasy. Myślę jednak, że większość z nich i tak nie znalazłaby miejsca w zespole grającym na tym szczeblu rozgrywek.
W nadchodzącym sezonie powinniśmy walczyć o 7-8 miejsce w tabeli. To może trochę wygórowany cel i nie wiadomo, czy uda się go osiągnąć, ale trzeba wysoko mierzyć, jeśli chce się utrzymać w ekstraklasie. W następnych 3-4 latach będziemy chcieli nawiązać do wspaniałych tradycji wałbrzyskiej koszykówki, dołączyć do krajowej czołówki i powalczyć jeśli nie o mistrzostwo, to na pewno o miejsce w pierwszej czwórce. Bardzo liczymy na pomoc wspaniałych kibiców, którzy powinni być szóstym zawodnikiem zespołu.
Ważne jest, żeby dano klubowi szansę i wspierano nas w dobrych i złych chwilach. Górnik będzie debiutował w ekstraklasie i mogą zdarzyć się potknięcia.
• Liczy Pan na pomoc byłego prezesa Romana Ludwiczuka?
– Oczywiście. Myślę, że powinien zostać przewodniczącym Rady Nadzorczej Spółki. Wspólnie będziemy ustalali strategię i wizję rozwoju wałbrzyskiej koszykówki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto