Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagłębie Sosnowiec - Górnik Wałbrzych 2:1

Patryk Trybulec
Po zdobyciu dwóch goli gracze Zagłębia (czerwone koszulki) zaczęli się dziwnie zachowywać
Po zdobyciu dwóch goli gracze Zagłębia (czerwone koszulki) zaczęli się dziwnie zachowywać Fot. Marzena Bugała
Mają czego żałować kibice, którzy w sobotę spóźnili się na Stadion Ludowy. Przegapili bowiem najlepsze - jeśli nie w tym sezonie, to na pewno w spotkaniu z Górnikiem, pięć minut piłkarzy Zagłębia.

Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia. Już w 1 minucie trzech Adrianów rozmontowało defensywę z Wałbrzycha. Z rzutu rożnego dokładnie dośrodkował Pajączkowski. W polu karnym obrońców zmylił Mielec, a piłkę do bramki precyzyjnym uderzeniem głową skierował Marek.

Gdy kibice Zagłębia cieszyli się jeszcze z szybko zdobytego gola, podopieczni trenera Marka Chojnackiego przeprowadzili kolejną widowiskową akcję. Tym razem Marcin Lachowski doskonale obsłużył wbiegającego w okolice pola karnego Tomasza Stolpę, a powracający po sześciu latach na Stadion Ludowy napastnik dośrodkował wprost na nogę zamykającego akcję Vladmira Bednara. Ten ostatni technicznym uderzeniem pokonał bramkarza gości i wszystko wskazywało na to, że spotkanie zakończy się prawdziwym pogromem.

- Przyjechaliśmy do Sosnowca ze świadomością, że będzie to trudny mecz. Po 4. minutach byliśmy na kolanach, ale szybko się podnieśliśmy i do końca goniliśmy wynik - relacjonował trener Górnika Robert Bubnowicz.

Problem jednak w tym, że to nie ambitna postawa Górnika wpłynęła na dalszy obraz gry, tylko słaba gra sosnowiczan. Przez następne 85 minut o pogromie nie było już nawet mowy. Z każdą upływającą sekundą rozpoczynała się walka o utrzymanie korzystnego wyniku.

- Powtarzają się stare błędy. Jak tylko zaczynamy prowadzić, to przestajemy grać. Zespół zaczyna funkcjonować, jak ma strach w oczach - denerwował się trener Chojnacki.

Ale piłkarzy z Sosnowca przestraszyć nie tak łatwo. Nawet sytuacja z 35 min., gdy piłka po uderzeniu Daniela Zinke i szczęśliwiej interwencji Adama Bensza odbiła się od poprzeczki nie zrobiła na nich wrażenia. Dopiero utrata gola w 58 min obudziła z letargu pretendentów do awansu i trzy punkty udało się uratować.

Nie ma się jednak co dziwić, bo cios zadany przez Zinke był dość bolesny. Wszystko zaczęło się od faulu Mielca na napastniku Górnika. Z rzutu wolnego z 30 metrów uderzył były piłkarz Zagłębia Marcin Morawski, a Bensz niefortunnie wybił piłkę przed siebie. Z okazji skorzystał Zinke i z bliska umieścił piłkę w siatce.

- Przepraszam kibiców za moje ostatnie interwencje. Ostatnio brakuje mi szczęścia, ale w tym wypadku zabrakło także asekuracji - tłumaczył Bensz.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zagłębie Sosnowiec - Górnik Wałbrzych 2:1 - Wałbrzych Nasze Miasto

Wróć na walbrzych.naszemiasto.pl Nasze Miasto