Trochę historii
Dwór zbudował w 1869 roku Johann Martin Stoppel, syn kupca z Hamburga. Ożenił się z córką gdańskiego lekarza Anną Lievin, pochodzącą z Francji, jej matka była Szkotką. Nowy właściciel znacznie zmienił i rozbudował majątek. Postawił rezydencję wraz z rozległym parkiem oraz zainwestował w nowe budynki gospodarcze. To okres prosperity w Prusach. Otoczenie dworu było wzorowane na szkockich wzorach: liczne alejki, kępy drzew, szpalery. Budynek zaprojektowano w modnym wtedy, stylu neogotyckim.
Bądki mają długą historię, pojawiają się w dokumentach z XIV wieku jako wieś pruska.
Pałacyk bądecki stanowi centrum posiadłości. Od południa zaprojektowano park, ze stawem i strumieniem, alejami i szpalerami, oraz punktem widokowym. Niestety, obecnie zatracił swą dawną czytelność. Od frontowej strony pałacu mamy rozległy, otoczony wianuszkiem dorodnych drzew, podwórzec, wokół którego postawiono domy dla pracowników oraz budynki inwentarskie i gospodarcze.
Wyrafinowany projekt rezydencji, opracował, wówczas początkujący architekt, a późniejszy profesor Uniwersytetu Technicznego w Berlinie – Johannes Vollmer. Neogotycki budynek pałacyku pobudowano z czerwonej klinkierowej cegły, jest nietynkowany, na planie w litery H, podpiwniczony, parterowy z podniesionym poddaszem użytkowym.
Rose Stoppel
Najmłodsza córka właścicieli majątku przejawiała wybitny talent i zamiłowanie do botaniki. Mimo wielu życiowych przeszkód, Rose Stoppel, zdobyła świetne wykształcenie i została pierwszą kobietą, profesorem botaniki na niemieckim uniwersytecie. Była też lojalną naukowczynią reżimu Hitlera…
Upadek świetności
Rodzina Soppel, mieszkała w Bądkach do stycznia 1945 roku, kiedy to Ruth Stoppel ewakuowała większość mieszkańców wsi do Niemiec, słusznie obawiając się nadchodzących Rosjan. Podobno, w majątku, podczas wojny pracowali francuscy jeńcy, którzy za kontakty z niemieckimi dziewczynami, zgodnie z niemieckim prawem, zapłacili śmiercią przez powieszenie w owych Bądkach. W 1945, tak jak i w okolicznych wsiach, stacjonowali żołnierze sowieccy. Raczyli spalić tylko szkołę i kilka budynków mieszkalnych. Potem, władanie nad majątkiem przejął PGR.
I teraźniejszość
W czasach PRL, aby zwiększyć powierzchnię użytkową biur PGR-u, zdemolowano dwór architektonicznie, dokonując tandetnych przybudówek i niszcząc pierwotny układ oraz wyrafinowane detale. Ale sama substancja ocalała. Pałacyk, jak to często bywało, służył do celów biurowych i społecznych. Starannie zaprojektowany park ze strumieniem i oczkami wodnymi, obecnie zarasta samosiejkami, po elementach wodnych pozostały jeszcze widoczne, acz suche niecki. Nadal jest jeszcze atrakcyjny starodrzewem, to dorodne dęby, buki, lipy. Z tyłu dworu imponuje majestatyczny dąb, który ma prawie pięć metrów obwodu, znajdziemy też piękny platan, niewiele szczuplejszy.
Przyszłość?
Budynek, który jest obecnie w rękach prywatnych, od lat czeka na swoją szansę. Jest na szczęście jakoś zabezpieczony, a dach ma wyremontowany. Nie ulega na razie znaczącej degradacji, jak wiele podobnych. Wieś, na uboczu świata, choć droga dojazdowa nienajgorsza, tkwi w zawieszeniu między spuścizną pegeeru i szansą na barwniejsze życie.
Takich miejsc jak Bądki, jest na obecnych Mazurach wiele, każde z inną historią i walorami, choć niestety, klimat dekadencji, historycznego poranienia i upadku, jest najbardziej upowszechniony. Więc tym bardziej jedźmy zobaczyć to, co może przeminąć bezpowrotnie. A niestety wiele jest takich przypadków. Nieopodal, całkiem niedawno, był dwór w Tarpnie, już go nie ma…
Festiwal podróżniczy za horyzontem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?