Wałbrzyskie biedaszyby pod kontrolą

Głębokie nawet na 30 metrów prowizoryczne szyby robią wrażenie. Aż trudno uwierzyć, że to efekt pracy ludzkich rąk i narzędzi. Jedno trzeba kopaczom przyznać, mają fach w ręku. Niektóre wykopy są tak idealnie równe, jakby wywierciło je potężne wiertło.
Dziś szacuje się, że może kopać około 200 osób. Strażnicy miejscy, którzy kontrolują tereny, gdzie wydobywany jest węgiel przyznają, że razem z wyższą temperaturą, rośnie też liczba kopaczy.

– Ziemia zaczyna odmarzać i przez to jest też bardziej niebezpiecznie – mówią insp. Tomasz Sakowski i spec. Tomasz Ludkiewicz. Nie ma dnia, by nie znajdowali świeżo wykopanych szybów. Procedura zwykle jest taka sama_– o miejscu informowany jest Miejski Zakład Usług Komunalnych, który zasypuje szyby. To jednak syzyfowa praca._– Tutaj wczoraj wszystko było zasypane – mówi Tomasz Sakowski, pokazując teren niedaleko ul. Bałtyckiej. Na placu jest już kilka nowych szybów, worki i drabiny wykonane z drewnianych pali. Strażnicy przyznają, że kopacze są dobrze zorganizowani. Zwykle na czatach ustawiają czujki.

Mają auta z napędem na cztery osie i bez problemu pokonują leśne drogi, które teraz toną w błocie. Niestety, większy kłopot mają z tym sami mundurowi. Strażnicy ścigają kopaczy starym, zdezelowanym Lublinem. Ten często zakopuje w grząskiej ziemi i trzeba wołać pomoc. To, niestety, utrudnia pracę strażnikom.
Ale robią wszystko, by nawet z tak marnym wyposażeniem, być jak najbardziej skutecznymi. To ważne przede wszystkim dla ludzi, którzy mieszkają niedaleko miejsc, gdzie kopany jest węgiel. Działki naszpikowane biedaszybami są niebezpieczne. Ale tym nie przejmują się sami kopacze. Węgiel nielegalnie wydobywają nawet nastoletni chłopcy. Za tonę zarabiają 300 zł, na czysto...

Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 13 marca 2012 roku