W grudniu trafiło do nas 50 psów i 15 szczeniaków. To dramatyczna sytuacja, bo mamy miejsce dla 130 zwierzaków, a teraz jest ich aż 170 - mówi Grażyna Borowska, pracownica schroniska.
Wyjaśnia jednak, że większość psiaków przygarniętych przez nich ostatnio, było prezentami kilka miesięcy temu.
- To przeważnie półroczne zwierzaki, które dorosły i przestały być rozkoszne, albo stare schorowane psy. Te drugie są często ślepe, głuche i już nie tak ładne i zabawne jak wtedy, kiedy były młode. Na dodatek trzeba je leczyć a to kosztuje - mówi i dodaje, że ludzie traktują zwierzęta przedmiotowo. Przywiązują do drzewa w lesie lub porzucają na stacji benzynowej, czy gdzieś na odludziu. Dobrze, kiedy starają się podrzucić je do schroniska. Borowska opowiada, że nieraz zdarza się, iż ktoś przyprowadza do nich psa twierdząc, że ten nie należy do niego. Nieodpowiedzialny właściciel utrzymuje, że zwierzę błąkało się po ulicach od kilku dni, a psiak jest czyściutki, pomimo że na dworze plucha i błoto.
- Domyślamy się, że kłamie. Przygarniamy jednak czworonogi, bo nie mamy po prostu wyjścia. Jeśli byśmy tego nie zrobili, to pewnie skończyłyby porzucone gdzieś, być może bez szans na przeżycie - mówi Borowska. Wyjaśnia, że więcej żywych prezentów z ostatnich świąt będzie do nich trafiało dopiero za jakiś czas, jak podrosną. Już jednak przygarniają zwierzęta spłoszone petardami kilka dni temu, w noc sylwestrową.
Na stronie internetowej schroniska zamieszczają też ogłoszenia ludzi poszukujących swoich pupili. - W ostatnich dniach udało nam się skontaktować kilka osób, które znalazły zwierzęta, z ich właścicielami. Jednak jeśli piesek jest rasowy i do tego młody, to szanse na jego odnalezienie są niewielkie - tłumaczy Elżbieta Śmigielski z działającej w okolicach Kłodzka Fundacji Mrunio.
Winą za sytuację obarcza właścicieli. - Tak dużo mówi się o tym, że zwierzęta płoszone petardami są przerażone, dostają ataku serca, czy uciekają na oślep, a później nie mogą odnaleźć drogi do domu. Ludzie jednak o tym nie myślą, a później jest szukanie i płacz dzieci - mówi Śmigielski. Wyjaśnia, że zima to bardzo zły okres dla zwierząt. Porzucane przez właścicieli często zamarzają, giną pod kołami aut, czy umierają z głodu. - Myślę, że problem olbrzymiej liczby bezdomnych psów rozwiązywałoby ich sterylizowanie i kastrowanie. Niestety, wiele osób błędnie myśli, ze zrobią w ten sposób krzywdę swojemu pupilowi - tłumaczy Borowska.
Psy, które czekają na dom
Lucky
9-miesięczny pies z bardzo smutną historią. Został znaleziony w krzakach pod płotem posiadłości właściciela. Był ledwo żywy: wychudzony, odwodniony i bardzo, bardzo osłabiony. Z
trudem udało się go odratować. Teraz tryska zdrowiem fizycznym. Gorzej jest jednak z jego stanem
emocjonalnym.
Marta
Suczka ma niewiele ponad trzy miesiące i, jak przyznają jej opiekunki, to uroczy rozrabiaka, wszędzie jej
pełno. Marta uwielbia bawić się z kotami i innymi psami. Wnosi śmiech i radość do domu. Marta była chora, miała jakiegoś wirusa, ale już jest całkowicie zdrowa. Czeka na nowego właściciela pod opieką Fundacji Mrunio z Kłodzka.
Victoria
Ma 3,5 miesiąca i jest mieszanką buldożka angielskiego. Jest malutka i
będzie malutka. Victoria uwielbia się przytulać. Nie wyobraża sobie innego miejsca do spania, niż pod kołdrą w łóżku, blisko człowieka. Jest to urocza suczka, ale potrzebuje dużo troski, ponieważ to bardzo delikatna rasa.
Jeżeli ktoś chciałby się zaopiekować pieskiem powinien skontaktować się z fundacją, pod nr. tel. 0692-77-60-68 lub napisać mejla na adres: [email protected].
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?