Sytuacja między służbami zrobiła się napięta, choć oficjalnie nie przyznają tego ani Komendant Straży Pożarnej w Wałbrzychu ani Dyrektor Pogotowia Ratunkowego, to jednak temu drugiemu trudno ukryć rozgoryczenie.
- Faktycznie otrzymałem pismo wzywające nas do opuszczenia budynku przy ulicy Ogrodowej. Pozostawię sprawę bez komentarza. Powiem tylko tak, wśród strażaków w Wałbrzychu jest wielu porządnych ludzi z otwartym umysłem. Kilku strażaków to także ratownicy medyczni, którzy pracują w naszym Pogotowiu, pełnią zatem służbę i tu i tu i pomimo przeprowadzki, nadal będą ją pełnić w obu służbach. A wnioski proszę sobie wyciągnąć samemu - zaznacza dyrektor wałbrzyskiej stacji Pogotowia Ratunkowego Ryszard Kułak.
Jeszcze dziś przeprowadza wszystkie karetki, sprzęty i przede wszystkim ludzi do starej siedziby przy ulicy Chrobrego w Wałbrzychu, na przeciwko komendy policji.
Wśród załogi da się słyszeć, że "potraktowano ratowników gorzej niż trędowatych, a zarazić koronawirusem można się w sklepie czy windzie, dotąd jakoś nikogo nie pozarażaliśmy. Ratujemy ludzi, narażając siebie, a spotykamy się z czymś takim". Oficjalnie jednak nikt nie chce zaogniać sytuacji. Komendant straży mówi nam, że nie docierają do niego takie głosy. Dlaczego poprosił ratowników o przeprowadzkę?
Czy strażacy boją się, że zarażą się koronawirusem od pracowników pogotowia, wśród których dzisiaj pozytywne testy na koronawirusa ma 15 osób (trzy ratowniczki i dwunastu ratowników)?
- To nie jest tak, że strażacy się boją. W naszych szeregach koronawirusa ma trzech strażaków, dwóch już wyzdrowiało, a trzeci dochodzi do siebie. Nie chodzi tu o strach, tylko o zdrowy rozsądek. Już wiosną zastanawialiśmy się nad takim rozwiązaniem, a było znacznie mniej zakażeń. Teraz jest ich dużo, a jedno z ognisk jest właśnie w pogotowiu. Proszę sobie wyobrazić, co by było, jeśli wyłączylibyśmy grupę chemiczną, która obsługuje pół województwa albo poszukiwawczą. Poza tym nikt za nas nie pójdzie gasić pożarów... - zaznacza komendant Kaliński.
- Pragnę też zaznaczyć, że gdyby pogotowie nie miało gdzie funkcjonować, to byśmy nigdy o to nie prosili. Ale ratownicy mają gdzie się pomieścić i mają tam pełne zaplecze. Ja sam podzieliłem strażaków na zmiany, tak aby nie stykali się ze sobą w razie zakażenia któregoś z nich. Tu chodzi o zdrowy rozsądek i zabezpieczenie przeciwpożarowe powiatu - dodaje Paweł Kaliński. I mówi o wspólnym wejściu i wspólnych ciągach komunikacyjnych w budynku przy Ogrodowej.
Teraz jednak pogotowie ma znaczenie dalej do północnej części miasta, największych dwóch sypialni - Podzamcza i Piaskowej Góry oraz największego pracodawcy, czyli Strefy Ekonomicznej.
Od dyrekcji pogotowia usłyszeliśmy jedynie, że ratownicy i strażacy mieli oddzielne wejścia do budynku, nie korzystali też ze wspólnych pomieszczeń, a jedynym miejscem w którym mogli mieć kontakt, były garaże z których wyjeżdżają do akcji pojazdy straży i karetki.
Strażacy i medycy są skazani na siebie. Spotykają się na akcjach, współpracują ze sobą, pomagają sobie. Choćby w ostatnich dniach pomagali sobie nawzajem w Boguszowie-Gorcach, gdzie straż zabezpieczała mężczyznę z rozbitą głową, albo dowoziła lekarza ze szpitala im. Sokołowskiego na miejsce wezwania pogotowia. Czy będą jeszcze pracować razem w nowoczesnej siedzibie przy Ogrodowej?
- Przy takich przenosinach, muszę przerejestrować każdą karetkę. Wpis do dokumentacji jednej, to koszt 248 zł... Ta przeprowadzka trochę nas będzie kosztować - usłyszeliśmy w odpowiedzi w Pogotowiu Ratunkowym
w Wałbrzychu.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?