Panorama Wałbrzyska: Turysta jak oszust

Niemiła przygoda spotkała wałbrzyszankę Marię Tarkowską i jej córkę, kiedy wracały z wakacji nad morzem.

Musiały dojechać z Gdyni do Gdańska. Wybrały pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej w Trójmieście. Z walizkami siadły do składu. A że nie zdążyły kupić biletu na stacji, zaczęły szukać konduktora. Jeden z pracowników obsługi pociągu powiedział, że jest gdzieś w składzie. Wałbrzyszanki usiadły więc na pierwszych wolnych miejscach i wyglądały czy nadchodzi.
– Cały czas się nie pojawiał, więc cierpliwie czekałyśmy – opowiada pani Maria. Wreszcie do pociągu wpadło trzech kontrolerów. Obie pani potraktowali, jak gapowiczki, które chcą naciągnąć trójmiejską kolej

– Zaczęli rozmawiać z nami w ironiczny sposób. Tłumaczyłyśmy, że czekamy na kierownika pociągu, żeby kupić bilet. Nic do nich nie docierało. Na miejscu pojawiła się policja i wszystko odbyło się w bardzo nieprzyjemnej atmosferze – mówi pani Maria. Kontrolerzy nawet nie próbowali zrozumieć, że pani Marii, pracownikowi socjalnemu i kuratorowi społecznemu w Wałbrzychu ani przez myśl nie przeszło, żeby jechać na gapę. – Przecież dwa bilety: studencki dla córki i ulgowy dla mnie kosztowały 8,05 zł. Jakiż to majątek... – denerwuje się.

Kontrolerzy i wlepili mandat. Wałbrzyszance kazali się trzy razy podpisywać, bo za każdym razem coś im w podpisie nie pasowało. Sławomir Pijet, z działu marketingu PKP SKM w Trójmieście przyznaje, że do takiej sytuacji nie powinno dojść. – Ubolewamy, że panie poczuły się źle potraktowane. Zwrócimy uwagę kontrolerom, którzy są zatrudnieni w zewnętrznej firmie, by w ten sposób nie postępowali – wyjaśnia. Dodaje, że pani Maria może złożyć odwołanie. Wałbrzyszanka zamierza skorzystać z tej możliwości. – Mandaty już zapłaciłyśmy, ale niesmak pozostał. Pewnie w przyszłym roju już tam na wakacje nie pojedziemy...