Wałbrzych: Właściciele przedszkoli niepublicznych rozczarowani wysokością dotacji

Przedszkola niepubliczne w Wałbrzychu mają dostawać w tym roku po 404 złote dotacji na małego podopiecznego.
– To strasznie mało. Pod koniec ubiegłego roku dotacja wynosiła jeszcze 556 złotych. Trudno znaleźć miasto gdzie jest tak niska jak teraz. W Świdnicy wynosi 750 złotych – mówili właściciele przedszkoli niepublicznych, którzy zjawili się na ostatniej sesji wałbrzyskiej rady miejskiej. Liczyli na wsparcie radnych. Właściwie nie otrzymali go. Poza głosami tych z opozycji (z PiS). – Warto byłoby przyjrzeć się polityce gospodarczej gminy. W ubiegłym roku jedno z przedszkoli niepublicznych wygrało proces z gminą i musieliśmy zapłacić ponad 700 tysięcy złotych, w tym 300 tysięcy kosztów i odsetek – mówił Jerzy Langer.
Wiceprezydent Wałbrzycha Sylwia Bielawska tłumaczyła jednak, że spór ze wspomnianym przedszkolem jeszcze definitywnie się nie skończył, a jeśli chodzi o wysokość dotacji, to jest ona prawidłowa.
– Sposób jej wyliczenia określają przepisy. Brane są pod uwagę poszczególne składniki, a kwota wynika z prostych działań arytmetycznych. Sprawdzaliśmy, nie ma w nich błędu – zapewniała.
Skarbnik Ewa Kłusek podkreśliła, że w 2018 roku sposób wyliczenia dotacji dla przedszkoli niepublicznych w Wałbrzychu kontrolowała Najwyższa Izba Kontroli i nie stwierdziła nieprawidłowości.
Wiceprezydent dodawała, że kwota nie jest ostateczna, bo w ciągu roku ulega modyfikacji. W ubiegłym roku zmieniała się trzy razy. Zaczęło się od 450 złotych, a skończyło na 556 zł.
Właściciele wałbrzyskich przedszkoli są jednak niepocieszeni.– Dotacja stanowi 75 procent kosztów utrzymania dziecka w przedszkolu publicznym, a te są sztucznie zaniżane. Tworzone są bowiem w mieście zespoły szkolno-przedszkolne, w których między innymi kosztami administracji, energii czy sprzątania, obciążane są szkoły – mówią.
Podkreślają, że nie chcą podnosić rodzicom opłat, i będzie ciężko. W 22 przedszkolach niepublicznych w Wałbrzychu mają około 2 tysięcy podopiecznych.